tulipanyPani weźmie...

Wydawało się, że w jej poukładanym życiu nie ma miejsca na żadne przypadki.
Każdą dzień miała dokładnie zaplanowany.
Pobudka o 6.30. Prysznic, pierwsza kawa w szarym kubku, kromka razowego chleba z białym serem, czarne spodnie, szara bluzka, niezależnie od pogody dwa przystanki piechotą, siedem przystanków autobusem 124. 

Schodami na trzecie piętro i jeszcze dwa piętra windą, równy stos dokumentów na biurku, kolejna kawa, kanapka z sałatą i z ementalerem, pięć pięter w dół po schodach - nigdy windą.

O 17.48 autobus 124.

Kasza z jajkiem, sałata z oliwą, herbata w szarym kubku, telefon do mamy, jabłko, romantyczny film do płaczu, prysznic, książka.
O 23,15 tabletka nasenna.
Żadnych niespodzianek, przypadków, zaskoczeń. I tak przez ostatnie 5 lat.

 

Aż tu nagle ten facet i jego durne:

– Pani weźmie te tulipany, pani w tej szarej kurteczce tak smutno wygląda, a tu wiosna, słońce, radość. Pani weźmie.
- No co pan. Niech mnie pan nie zaczepia. Bo zawołam policję – oburzyła się.
- Policję? Za co policję? Za tulipany? Pani się nie denerwuje. Pani weźmie. To przecież pierwszy dzień wiosny.
- Ale dlaczego ja? Dlaczego pan zaczepił właśnie mnie?
- Bo pani taka smutna, szara, bez uśmiechu. Pani nie da się prosić. Pani weźmie.
Wcisnął jej w ręce ogromną wiąchę kwiatów i wskoczył do nadjeżdżającego autobusu.
Oszołomiona ruszyła w drogę.
Dwa przystanki. Jak zawsze. A jednak inaczej.
To spotkanie zupełnie wybiło ją z rytmu. Stanęła przed wystawą i przejrzała się w niej jak w lustrze. Nijaka, szara, mysie włosy związane gumką, ziemista cera, szara kurtka z wystrzępionymi rękawami i te niepasujące do niej kolorowe kwiaty.

Ile to już lat chodzę w tej kurtce - pomyślała. Sześć? Siedem? A może dziesięć?
Kim był ten facet? Co chciał? Jaki miał interes z tym swoim „pani weźmie”. Dla kogo kupił 75 tulipanów? Bo przecież nie dla mnie.
A może miał rację. Czy ja jeszcze umiem się śmiać?
A gdybym tak kupiła sobie jakiś nowy ciuch i poszła na lody. I może zadzwonię do Haliny. Już zapomniałam jak to jest spotykać się z przyjaciółmi. Właściwie dlaczego przestałam chodzić do kina, do teatru, na koncerty? Kiedyś tak to lubiłam. Jakie jest to moje życie? Czy to właściwie jest życie?
Promienie wiosennego słońca załamywały się na brudnej szybie. Jej odbicie blakło, rozmazywało się, rozpływało, nikło. Nagle dotarło do niej, że jeśli zaraz czegoś nie zmieni, stanie się takim nic nie znaczącym cieniem. Nikim.
Zamiast do pracy pojechała na zakupy. Kupiła modny czerwony płaszcz, a szarą kurtkę wyrzuciła do śmieci. Uświadomiła sobie, że już najwyższy czas zapomnieć o tamtej miłości, tamtej zdradzie i o byłym mężu.
Faceta od „pani weźmie” nie spotkała już nigdy.

Jolanta Mirecka

Joomla Template - by Joomlage.com