Maj

Maj, maj i znowu maj. Kolejny. Ile już ich minęło? Strach policzyć. Ile przede mną? Nie wiadomo. Liczy się ten obecny. Zmienny jak kiedyś kwietnie bywały. Trochę deszczu, chłodu, słońca. Ciepło i wiosennie. Eksplozja zieleni. Zażółcone forsycje, zakwiecone rabaty w parkach i na skwerach. Dzikie łąki pełne mleczy. Świeczki na kasztanach i kwitnące jabłonie. W tym wszystkim głosy ptaków budujących gniazda, zasiedlających budki lęgowe i wszelkie przydatne do wylęgu miejsca.


Kiedyś maj to były komunie. Najpierw moja, potem brata. Przeżywanie przygotowań. Sacrum i rodzinne uroczystości. Prezenty i pamiętniki z krzepiąco-wskazówkowymi wpisami Babci Heleny. Potem maj to piłka, zośka i inne plantowe współzawodnictwa, a przede wszystkim zapowiedź zbliżających się wakacji. Kolejne lata to egzaminy. Najpierw do Ogólniaka, potem matury i egzaminy na wyższe uczelnie. Następnie studia i kolejne letnie sesje egzaminacyjne. Kolejne maje to zapowiedź zbliżających się urlopów. I znowu cykl szkolny naszych dzieci. Znowu komunie, wakacje, egzaminy, sesje. Po latach powrót do etapu szkolno-komunijnego tym razem z udziałem wnucząt. I tak się toczy to majowe koło, a wraz z nim nasze życie.
A tak w ogóle to maj jest jednym z najpiękniejszych miesięcy w roku. Cieszy oko budzącą się przyrodą, feerią barw kwitnących roślin, raduje głosem ptaków. Wszystko wokół budzi się do życia. Tchnie optymizmem. To zobowiązuje. Po prostu należy się dostosować i już.

Antoni Niedziałkowski

Joomla Template - by Joomlage.com