Odwaga

Lata osiemdziesiąte i polska głęboka komuna. Wchodzę do sklepu z moim zdrowym, radosnym, kilkuletnim dzieckiem. Wewnątrz puste półki i długa kolejka składająca się ze zdenerwowanych, zmęczonych ludzi. Coś "rzucili". Nagle słyszę nieartykułowany charkot i wzrok biegnie do dziecka w wózku. Zamiast twarzy nie ma ono części górnej szczęki i połowy podniebienia. Nad nim pochyla się matka. Widzę, że kocha dziecko uczuciem zwielokrotnionym o jego cierpienie. Wiem, że macierzyństwo kryje nieskończone pokłady miłości.

Wówczas nie było badań prenatalnych. Nikt nie słyszał o ultrasonografii.

Dziś powrócił do mnie ten obraz. Zadaję sobie pytanie, czy, gdyby ta kobieta wiedziała, jaką istotę nosi w łonie, miałaby odwagę wydać ją na świat? Ile lat żyło to dziecko? Może jeszcze żyje?


Oczami wyobraźni widzę niekończące się pasmo cierpienia, morze wylanych łez, wściekłości na okrutny los pomieszanej z bezsilnością. Pytań pozostających bez odpowiedzi.
W myślach zagnieżdża się strach; kto zajmie się tą i każdą inną nieszczęsną istotą, kiedy zabraknie rodziców?
W dobie ogromnego postępu medycyny zadaję kolejne pytanie: kto śmie uzurpować sobie moralne prawo do zmuszania kobiet, żeby rodziły uszkodzone płody, a następnie do skazywania ich na zasiłki opiekuńcze, których kwota urąga ludzkiej godności? Kto nosi na transparentach hasła chrześcijańskiej odwagi, bohaterstwa, bo podobno Bóg daje tylko tyle cierpienia, ile człowiek jest w stanie znieść? Kto mówi: "zaufajcie"?
Pomna tamtego przerażającego obrazu sprzed lat i wielu innych, z którymi zetknęłam się w ciągu życia, zadaję kolejne pytanie: czy te chore umysły posiadają tyle wyobraźni, aby zdać sobie sprawę z bezmiaru cierpienia tych nieszczęsnych istot ludzkich, którym przyszło dźwigać nie swój ciężar?
Nie jestem w stanie słuchać tej retoryki.

Izabella Bociańska

Joomla Template - by Joomlage.com