CIPIURA - „W cyrku"

Wreszcie słoneczna i wręcz upalna pogoda. Po kilkudniowym pobycie wśród zieleni i śpiewu ptaków wróciłam do Krakowa. Trzeba było uczcić zaległe świętowanie Dnia Dziecka, co oczywiście wiąże się z prezentami. Dodatkowo dwoje młodszych wnucząt w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym zapragnęło iść z babcią do cyrku, który pojawił się na Błoniach tylko przez 2 dni. Tato dowiózł dzieci na miejsce, zaczęło się oglądanie prezentów lecz jeden z nich okazał się rozczarowaniem bo zamiast zestawu „transformers" był zestaw „hotwheels". I tak przez połowę pokazów cyrkowych Marcelka zadowolona promieniowała a Franio zawiedziony i smutny. Mimo, że pokazy akrobacji kozłów, koni, wielbłądów i artystów cyrkowych były ciekawe i pełne komizmu, chłopczyk był nadal niepocieszony. W czasie przerwy trafiamy do stoiska ze sprzedażą gadżetów świecących, kolorowych itp. Stoimy w długiej kolejce po soczek i wiatraczek a Franio obrażony nic nie chce. Ale zamawiam 2 wiatraczki bo żal mi dziecka i mam nadzieję, że się ożywi. Sprzedawczyni - kobieta, korpulentna w wieku mocno pobalzakowskim, podaje mi gadżety ale gdy usłyszałam cenę – prawie 80 zł. – szybko zrezygnowałam z jednego / 35 zł. za plastikowy wiatraczek/.

I się zaczęło – sprzedawczyni wrzeszczy, że tu kolejka, nie ma czasu na zastanawianie się itp... Dzieci zaskoczone i przerażone pytają dlaczego babciu ta pani tak na Ciebie krzyczała. Tłumaczę, że jest niegrzeczna, niekulturalna i niewychowana. Franio smutny, żal mi go bo widzę, że z ciekawością patrzy na wiatraczek siostry. Więc podchodzę do lady i proszę jednak o drugi a paniusia 'rozpuściła buzię na całego', mam z powrotem stanąć w kolejce, ona nie musi mi nic podawać drugi raz mimo, że wręczałam jej odliczoną kwotę. Przeczekałam jej wrzaski i spokojnie zażądałam zabawki. Ale to jeszcze nie koniec moich zmagań z chamstwem . Franio po chwili wypatrzył, że ten jego wiatraczek jest uszkodzony, ja chcę go wymienić. Jednak oboje byli już tak stłamszeni i przestraszeni zachowaniem sprzedawczyni, że błagali mnie abym nie szła do niej po wymianę. Franio wręcz trzymał mnie za rękaw i z płaczem zapewniał, że on nie chce innego, może być uszkodzony, byle z daleka od tej pani. Ja tym razem jednak stanęłam grzecznie w kolejce i poprosiłam o niewybrakowany gadżet. Wszystkie są takie same – oświadczyła, ale znalazła dobry , o dziwo, stała się wreszcie bardziej uprzejma.
A my ze zdenerwowania zapomnieliśmy, że przecież jest jeszcze druga część popisów cyrkowych i chcieliśmy wyjść do domu. W porę jednak ktoś nas zawrócił i z prawdziwą przyjemnością obejrzeliśmy wspaniałe popisy 6-ciu lwów dużych i małych, połykaczy ognia rodem z Afryki i popisy laserowe 'bohatera' z gwiezdnych wojen. Mimo to Marcelka znowu mnie pytała dlaczego ta pani sprzedawczyni tak brzydko się zachowywała. I nagle znalazłam , wg mnie, właściwe określenie dla niej : CIPIURA, CIPIURA, CIPIURA – przez 'u' zwykłe, nie kreskowane. Och, wreszcie mi ulżyło i nawet dzieciakom bardzo się spodobało to określenie.

Joomla Template - by Joomlage.com