Harry

Mój przyjaciel Harry Potter

 - No nie!
Dziewczynka aż podskoczyła na krześle. Z kartek książki „Harry Potter i kamień filozoficzny” wyskoczyła w górę niewielka postać, żeby po chwili opaść na blat biurka na lekko ugiętych nogach. Tak, to był on, Harry Potter wielkości lalki Barbi, no może troszeczkę mniejszy. Miał na sobie szkolny mundurek, a na nosie druciane okularki.
- Udało się ! - wykrzyknął – A wcale nie byłem pewien, czy będę miał na tyle mocy, żeby się zmaterializować. Jestem przecież tylko papierową postacią, musiałem jednak spróbować ! Ależ ty masz czarne loki !

Tak Dziewczynka została przyjaciółką Harrego Pottera. Chciała wszystkim o tym opowiedzieć, wykrzyczeć głośno, ale nie było to takie proste. Próbowała najpierw rodzicom, a potem koleżankom, ale wszyscy patrzyli z powątpiewaniem już po pierwszych słowach.
Tymczasem Harry bardzo, ale to bardzo, chciał zobaczyć jej szkołę. On też chodził i to nie do byle jakiej – do szkoły magii w Hogwart. Jednak ten pomysł skończył się awanturą.
Wymyśliła, że zabierze Harrego w pudełku śniadaniowym, zrobiła w nim dwie spore dziury, a on wskoczył i ułożył się tam, podciągając kolana pod brodę. Podobała mu się lekcja przyrody, leżał więc spokojnie i słuchał z uchem przyłożonym do otworu, na pauzie jednak postanowił rozprostować nogi - wtedy zobaczyła go Agata.
- Patrzcie ! - zawołała pokazując go palcem.
- Ona przyniosła na lekcję lalkę. Ależ z niej dzidziuś – mówiła o Dziewczynce.
- Ja jestem lalką ? Harry wyprostował się oburzony.
- To ty raczej jesteś wiedźmą wielkoludką i przyznaj się dlaczego obrażasz moją przyjaciółkę ? Zrobiło się niezłe zamieszanie.
Agata pokazywała Dziewczynkę palcem i piszczała:
- To ty, ty jesteś czarownicą.
A potem uciekła z klasy i nie chciała do niej wrócić.
- Dziewczynki, dziewczynki ! To śmieszne, o czym wy mówicie!
Pani nauczycielka usiłowała je uspokoić. Nie widziała Harrego, który już schował się do pudełka i nie bardzo wierzyła w lalki mówiące ludzkim głosem.
Po tym zdarzeniu Harry zadecydował:
- Nie pójdę więcej do twojej szkoły. A może i ty przestałabyś tam chodzić, uczyłbym cię czarowania w domu, co ty na to ?
- Popatrzyła na niego zdziwiona.
- A lekcje ?
Jaki on jest zadufany w sobie – pomyślała – i jaki obrażalski.
- Śmieszny samochwała, skwitowała w duchu.
Lubiła go jednak i ostatecznie umówili się na czary - mary wieczorami przed snem. Ale tyle się działo w ciągu dnia. Zapominała więc o tym. Ktoś patrzący z boku powiedziałby, że miała dla niego coraz mniej czasu, pochłaniały ją inne zajęcia i inne przyjaźnie. Dopiero wieczorem kiedy siadał na jej poduszce, słuchała opowieści o szkole na ulicy Pokątnej, przygodach i przyjaciołach za którymi tęsknił.
Postanowiła go rozweselić i zaprosiła na zakończenie roku szkolnego. Z radością wskoczył do pudełka, wtedy dopiero zobaczyła, jak bardzo zmalał. Mieścił się w nim bez kulenia nóg. Nikł w oczach.
Następnego dnia wieczorem zaniepokojona przeszukiwała pokój nawołując go – odpowiedziała cisza. Stała bezradnie na środku. I wtedy zobaczyła na biurku otwartą książkę. Był tam! Na ilustracji miał uniesioną dłoń w geście pożegnania. A z ust unosił się komiksowy dymek ze słówkiem „Good - bye”.

Joomla Template - by Joomlage.com