Debiutantki

     Zleciały się jak mchy do miodu. Usiadły na twardych, niewygodnych krzesłach, pochyliły spocone twarze i zaczęły pieczołowicie układać falbany i koronki. W ten wyjątkowy wieczór każda chce wyglądać pięknie. Najpiękniej.
Siedzą bez słowa. Popatrują na siebie z ciekawością, z podziwem, z zazdrością.
Po środku króluje hrabianka Eulalia. Z pogardą spogląda na pozostałe dziewczyny i z zadowoleniem gładzi wymarzoną suknię z jasnozielonego jedwabiu haftowanego w kremowe różyczki.

Ciasno zasznurowany, wyszywany perełkami gorsecik ciśnie ją niemiłosiernie, ale za żadne skarby nie pozwoliła pokojówce popuścić tasiemek nawet o milimetr.

Krawcowa wykazała się nie lada sprytem, żeby tłuste, ciągle powiększające się ciało Eulalii wyglądało ponętnie i prawie szczupło. Eulalia nie przejmuje się tym, że dosłownie wylewa się z sukni. Doskonale wie, że jej urodą jest ogromny majątek ojca.deb1

Obok Eulalii, w sukni zcieniutkiej, różowej organtyny, wierci się baronówna Aurelia. Bufki, marszczenia i falbany ukryły zapadnięte bezpiersie i chorobliwą chudość dziewczyny. Zwiewny materiał sukni naszysto na grubą, pikowaną podpinkę. Teraz dźwigając ciężką i sztywną kreację Aurelia poci się i sapie, ale z nadzieją patrzy w przyszłość. Jej piękno to cztery wsie w posagu i całkiem spora sumka w żywej gotówce.
Na bocznym krzesełku przycupnęła Stefania. Burzę kasztanowych włosów przewiązała zieloną wstążką. Jej suknia jest sromna. Bez kosztownych koronek, pereł i złota. Przerobiła ją ze starej, balowej sukienki matki. Piękna i piekielnie zdolna Stefania nie ma przyjaciółek, za to przeczytała wszystkie książki z domowej biblioteczki. Mówi w czterech językach. Siedzi teraz spłoszona i aż do bólu zaciska pięści. Doskonale zdaje sobie sprawę, że w zestawieniu z bankructwem ojca jest bez szans.
Zenobia, nieślubne i jedyne dziecko księcia Emanuela, z lubością gładzi purpurową spódnicę w srebrne ptaki. Matka zatrudniła cały tabun szwaczek i hafciarek, które przez dwa lata pracowały nad tym cudeńkiem. Paryski szewc dostarczył pantofelki na niebotycznie wysokich koturnach. deb.2Dzięki nim Zenobia z łatwością sięga do ramion pozostałych panien. Wszyscy dobrze wiedzą, że ojciec przeznaczył na posag córki połowę majątku. Dlatego ani niski wzrost, ani lekki garb na plecach, ani nieprawe pochodzenie, w jej wypadku nie są przeszkodą do szczęścia.
Siedzą - skubią wachlarze - czekają.

Dłonie w koronkowych rękawiczkach bezustannie wygładzają najdrobniejsze fałdki i zagięcia. Dwadzieścia trzy panny na wydaniu. Najpiękniejsze dziewice z całego powiatu. Dziś ich pierwszy bal. Licytacja majątków, koneksji i piękna.
Za chwilę start w wyścigach. Nagrodą jest utrata tak żarliwie chronionej cnoty.
Siedzą - wystrojone, wyfiokowane, z zawiścią popatrują na rywalki.
Która znajdzie lepszą partię? Większą fortunę?
Siedzą.
Czekają.
Ofiary konwenansów, zależności, układów.
Wystraszone, wypięknione, szesnastoletnie dziewczynki wystawione na pokaz.
Muzyka zaczyna grać. Zbierają strojne suknie, wykrzywiają twarze w uśmiechu, udają odwagę.
Do startu, gotowe?
Bal. Bal. Bal.

Ich pierwszy bal.

Joomla Template - by Joomlage.com