Barbarella słoneczna

Gdy odwiedzam moją córkę Magdalenę powtarza się pewien rytuał. Magda otwiera mi drzwi, witamy się, a następnie rozglądam się po mieszkaniu szukając wnuczki. Gdzie jest, czym się zajmuje, mówię coś głośno by zwrócić na siebie Jej uwagę. Nagle widzę Ją, siedzi na dywanie z klockiem w rączce. Patrzę na Nią, Ona podnosi głowę, nasze spojrzenia spotykają się. Patrzymy sobie w oczy. W jej oczach pojawia się uśmiech, który następnie ogarnia całą buźkę, śmieje się, głośno coś gaworzy i wędruje w moją stronę.

Ten moment pierwszego wzrokowego kontaktu i rodzący się uśmiech na Jej twarzy jest zachwycający. Jest ciepły i dobry jak słońce.

Podobnie jak mnie, Basia wita wszystkich, z małym wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest jej 4-letni braciszek Rysiu, dla którego dodatkowo zarezerwowane są przejawy radości wyrażane całym ciałem.

Gdy obserwuję moje wnuki zachwyca mnie ich naturalność, spontaniczność i niewyczerpana energia a przede wszystkim ich radość z samego istnienia.

Smutno mi czasem gdy pomyślę, że ten prawdziwy, naturalny, instynktowny stan nie będzie trwał wiecznie.
Już niedługo, przedwcześnie w wieku 6 lat pójdą do szkoły, potem do gimnazjum i liceum. Po drodze zapewne spotkają dobrych i mądrych dorosłych, ale spotkają też złych. Takich, którzy pokażą im świat nienawiści, nietolerancji, przemocy i gwałtu. Czy przekonają je do tego świata?
Mam nadzieję, że nie. Wierzę w kapitał, jaki wyniosą z dzieciństwa spędzonego w licznej kochającej się rodzinie wychowani przez rodziców poświęcających im dużo czasu. Wspólne rodzinne rozmowy, zabawy, wyjazdy, razem wykonywane prace domowe, czy biwakowe, przebywanie wśród różnych ludzi dadzą im wystarczający zasób miłości i mądrości na drogę do dorosłego samodzielnego życia.

Wierzę, że moja 10 miesięczna wnuczka Barbarella – jak ją nazywa jej braciszek Rysiu – zawsze będzie słonecznie uśmiechnięta.

Joomla Template - by Joomlage.com