Moje wymarzone, niespełnione wakacje

Wakacje, to stan umysłu.
Aa! To może, najpierw zdefiniujmy podstawowe terminy.
Urlop, to czas wolny od pracy, przeznaczony przeważnie na odpoczynek.
Wczasy, to zorganizowane formy urlopowe, a dawniej wywczas, czyli wypoczynek w zmienionym środowisku, otoczeniu, klimacie.
Ferie, to wypoczynek powiązany z świętami (obrzędami) religijnymi.
I wakacje, to obecnie najczęściej okres wolny od nauki szkolnej, a dawniej to, przenoszenie się, przeważnie w okresie letnim, raczej na dłuższy, niż krótki czas, do letniej rezydencji.
To co z tym stanem umysłu?

Szkolne wakacje to jest pikuś. Moi rodzice mają wakacje. Od kilkunastu lat wyjeżdżają z miasta na 4 do 5-ciu ciepłych miesięcy do domku w lesie. Mam nadzieję, że gdy się jeszcze bardziej zestarzeję, to też będę miał takie wakacje, czyli letnie miesiące będę spędzał poza miastem. Takie spełnienie jest jak najbardziej aktualne, wciąż przede mną. Zaliczyłem zupełnie inne niespełnienie, z którym już nic nie mogę zrobić. Dotyczy ono, nie tyle wakacji, co stylu, sposobu spędzania wolnego czasu. Bardzo chciałem z moimi synami jak najczęściej wyjeżdżać za miasto, niekoniecznie na wakacje, ale na krótkie, okazyjne wypady. Wejść na jakąś górę, przejść jakimś szlakiem, wejść gdzieś w dzikie ostępy, spać w schronisku, pod namiotem lub nawet pod chmurką. To był taki mój sposób na męski związek emocjonalny z synami; wspólny wysiłek, zmęczenie, czasem potrzebna pomocna dłoń. Nie wyszło. Czas wolności i transformacji spowodował, że samemu trzeba się było troszczyć o pracę, finanse i czas wyparował. Brakowało wolnych weekendów, dni, okazało się, że przez kilka kolejnych lat nie ma urlopu. Malutko wspólnych wyjazdów. Bezpowrotnie przepadło i się nie wróci i właściwie niczym nie da się spowodowanego tym niespełnieniem żalu ukoić. Synowie chodzą na piesze wycieczki, wyjeżdżą, wspinają się, jeżdżą na rowerze, jeżdżą konno, pływają, żeglują. Raczej beze mnie. Ale jednak udało się im pewien styl przekazać. Może kiedyś, to długo jeszcze będzie realne, wezmą mnie ze sobą i przewiozą żaglówką po Morzu Śródziemnym, taka odyseja, żebym się poczuł jak Odyseusz i żebym zapomniał o żalu i niespełnieniu z tego okresu, gdy dojrzewali a ja nie dałem rady zrobić z nimi, tego co chciałem. Każdy ma swoją Itakę.

 

Joomla Template - by Joomlage.com