Połówka jabłka

Urszula Jaksik

- Cześć Jadziu, jestem. Na pewno się mnie spodziewałaś. Znasz mnie aż za dobrze. Pamiętasz? Zawsze tak mówiłaś. Wściekałam się na ciebie, bo niestety często miałaś rację. Bywało też, że szybciej ode mnie wiedziałaś jaką podejmę decyzję. To było naprawdę wkurzające. Ciekawe, co dzisiaj powiesz? Przyznaję, ja jestem w szoku, pół nocy nie spałam.

- Szkoda, nie możesz się dzisiaj powymądrzać. Chętnie bym cię wysłuchała. Bo ja przecież wiem, że zawsze byłaś mi życzliwa… Tak, ale do cholery daj mi jakiś znak, bo oszaleję. Wiem, wiem, nie musisz się ironicznie uśmiechać. Masz rację, jak na moje standardy, to ja już zwariowałam. Ale się porobiło. Ja, Teresa, mam lecieć na koniec świata, by spędzić święta z facetem! Przestań chichotać, bo ten piękny marmur popęka i Antoś będzie niepocieszony. A propos, widziałam wczoraj tego drania. Wchodził do kina ze swoją Jolką, trzymali się za rączki! Wstydu nie ma, dopiero za miesiąc minie żałoba po tobie, a on już znalazł sobie babę i to o piętnaście lat młodszą. Wiesz, że już mi się nie kłania? Nigdy za mną nie przepadał, ale przy tobie to trochę kultury miał, a teraz? Może jest w tym trochę mojej winy, bo mu parę razy nie odpowiedziałam, ale dżentelmen tak się nie zachowuje. Schamiał facet, mówię ci, nie masz czego żałować. Dobrze, że nie musisz tego oglądać, przynajmniej nie cierpisz. Za to ja cierpię okrutnie.


- Nie, nic mnie nie boli. Odkąd chodzę na tę gimnastykę Tai Chi i dwa razy w tygodniu na basen, to czuję się naprawdę dobrze. Kolano przestało mi dokuczać i już tak nie sapię przy chodzeniu, kondycję mam zdecydowanie lepszą. I wiesz, schudłam, już wszyscy to zauważyli i podobno wyładniałam. Może? Ale tak naprawdę, to czy kobieta w moim wieku może być ładna? Nie łudźmy się. Nigdy nie byłam pięknością, więc na stare lata też mi to nie grozi, w cuda nie wierzę.

- Tak, pamiętam, co mi zawsze mówiłaś. Mam się uśmiechać i pozytywnie myśleć, nie zamykać się w domu, spotykać się z ludźmi, chodzić na wystawy, koncerty, wykłady… Ty Czarownico, znów miałaś rację. Te wszystkie zmiany w moim życiu, to twoja sprawka. Jak można mi było zostawić list pożegnalny z dokładną instrukcją? Jak mogłam tego nie zrobić, skoro na końcu napisałaś, że umierającym się nie odmawia? Wiem, że się nie odmawia, uczciwie wypełniam twoją wolę, punkt po punkcie. I dzieje się coraz lepiej w moim życiu. Nigdy nie miałam tylu znajomych, nie miałam pojęcia, że na świecie jest tak wielu sympatycznych ludzi. Ten Uniwersytet Trzeciego Wieku, to był strzał w dziesiątkę. Za dwa tygodnie jedziemy na trzy dni do Budapesztu. Nie masz pojęcia jaki bogaty mamy program, ile zwiedzimy i co przeżyjemy. Buteleczkę naleweczki zabieram ze sobą. Opowiem ci wszystko jak wrócimy.

- No dobra, nie o tym miałam mówić, nie po to przyszłam. Tylko wiesz, tak trudno mi się do tego przyznać, bo to wstyd przecież. Jadziu, ja się chyba zakochałam. Nie mogę mówić głośniej, tylko tak cichutko, szeptem, bo jeszcze ktoś usłyszy. Spaliłabym się ze wstydu.
Jadziu, ja chyba jakaś nienormalna jestem. Pomyśl tak logicznie. Mam sześćdziesiąt pięć lat, jestem starą panną. A Wiktor mieszka na Islandii! To koniec świata przecież. Czy jest możliwe, że Bóg tak daleko rozrzuciłby te połówki jabłka? Czy Wiktor naprawdę jest z mojego jabłka? Jak się o tym przekonać? Po czym poznać ? Ty byłaś mężatką, skąd wiedziałaś, że właśnie Antoś był Ci przeznaczony?

- Tak mi ciebie brakuje, właśnie teraz potrzebuję takiej prawdziwej przyjaciółki jaką ty byłaś. Jak trudno żyć bez ciebie, dopiero teraz wiem jak ważna byłaś w moim życiu. Nasze długie telefoniczne rozmowy pomagały mi przetrwać najcięższe chwile. Ty przecież wiesz, że o moim życiu zawsze decydowała mama. Gdy zorientowała się, że jest w ciąży szybko rozstała się z moim ojcem. Nigdy się nie poznaliśmy. Całe życie byłyśmy tylko my dwie, aż do jej śmierci. To od ciebie usłyszałam, że moja mama była zaborcza a jej miłość toksyczna, bo oplotła mnie jak bluszcz i nie pozwoliła żyć własnym życiem. Nie rozumiałam tego i tylko dzięki tobie przetrwałam. Pamiętasz, gdy się poznałyśmy byłam nieszczęśliwa, samotna, totalnie zagubiona. Dzisiaj jestem inna, chcę się cieszyć życiem. Jestem jak dziecko, lubię obserwować, uczyć się i poznawać nowych ludzi. Coraz mniej się boję i stopniowo pozbywam się tych paraliżujących kompleksów. I taką mnie polubił Wiktor. Człowiek bogaty w doświadczenia, który z niejednego pieca chleb jadł. A ja polubiłam jego i nasze długie rozmowy na Skypie. Tylko wiesz, jemu już nasze rozmowy nie wystarczają i nie chce już samotnie spędzać świąt. I nie może zrozumieć jak mogłam przeżyć życie nawet nie próbując realizować swoich marzeń. Bo ja zawsze chciałam poznać inne kraje, tylko mamusia nie lubiła podróżować. Wymyślił sobie, że przylecę do Kopenhagi, on tam będzie na mnie czekał i wspólnie polecimy na Islandię. Spędzimy razem Boże Narodzenie, zobaczę niesamowity kraj, a jak dopisze nam szczęście nawet zorzę polarną.

- Brzmi jak bajka, prawda? Co mam robić? Polecieć na koniec świata do faceta z Internetu? Przecież to był przypadek, że na zajęciach z obsługi komputerów kliknęłam w Islandię. Nic nie wiedziałam o tym kraju, nawet gdzie leży na mapie. A później wybrałam tę ikonkę z kawałkiem lodu w kolorze mięty, bo mnie zachwycił. I to był Wiktor. I rozmawiamy już tyle miesięcy, ostatnio nawet codziennie. Jadziu, czy to przeznaczenie? Ty to już pewno wiesz. Daj mi jakiś znak.

- Co pani robi? Jak można tak gadać i gadać. Co za baby, godzinami by tylko pytlowały, nawet śmierć im w tym nie przeszkodzi - odezwał się wyraźnie oburzony starszy mężczyzna. Szedł alejką podpierając się laską.
- A dlaczego to panu przeszkadza? Czasami lepiej porozmawiać z umarłymi niż z żywymi.
- Stara a głupia. To jest chore, pani chyba oszalała – prychnął i podreptał dalej.
- Słyszałaś Jadziu? Oszalałam. Tak, jestem szalona, chcę być szalona! Przecież nie mam nic do stracenia i nie mam już za dużo czasu. Nie mogę wiecznie odkładać życia na później.
Nagle płomień świeczki wystrzelił w górę, zasyczał i szkło znicza pękło. Teresa uśmiechnęła się rozbawiona.
- Tak, pamiętam Jadziu to twoje: ”Spróbuj wreszcie życia, niechciana ciąża już ci nie grozi”. Zawsze lubiłaś dowcipkować.
*

Stanęła z boku jak najbliżej jakieś szklanej ściany. Czuła zawrót głowy. To, co się wokół niej działo paraliżowało ją. Tłumy ludzi spieszących się w różnych kierunkach, ciągnących bagaże, pchających wózki. Potworny hałas, wszyscy mówili na raz i to w różnych językach, przez mikrofony dudniły jakieś komunikaty. Ruchome schody rozwoziły pasażerów w górę i w dół. Bez przerwy brzęczały melodyjki różnych aparatów telefonicznych. Lotnisko w Kopenhadze było ogromne, poczuła się jak mrówka, którą zaraz ktoś rozdepcze.
Upłynęło sporo czasu zanim sobie uświadomiła, że to nie jej serce tak trzepocze się w piersi tylko telefon wibruje w kieszeni. Jak mogła zapomnieć, że wyłączyła głos dzwonka, bo prosiła o to stewardesa w samolocie. To Wiktor, jaka ulga. Opisała mu miejsce, gdzie była. Poprosił, żeby nic nie robiła tylko stała i czekała na niego. To było proste i zrozumiałe. Odetchnęła z wielką ulgą i z coraz większą ciekawością przyglądała się otoczeniu. Pierwszy raz była sama w obcym kraju. Po raz pierwszy widziała w jednym miejscu ludzi wszystkich ras i narodowości. To było fascynujące. Chłonęła to wszystko, dostrzegała coraz więcej szczegółów, była zachwycona i radosna. Nagle usłyszała głośne wołanie po włosku i zobaczyła, jak młody, przystojny mężczyzna porywa w objęcia kobietę, okręca ją, tulą się i całują na oczach wszystkich. Nikt poza nią nie zwracał na nich uwagi. W jednej sekundzie przypomniała sobie, że za chwilę ona również po raz pierwszy zobaczy Wiktora. Znała go oczywiście z kilku zdjęć, ale to przecież nie to samo. Czy mu się spodoba? Wpadła w panikę, opanowała ją nieprzeparta chęć ucieczki. Odwróciła się szukając drogi i wtedy zobaczyła siebie. Szklana ściana odbijała jak w lustrze jej postać. Stara kobieta, w przekrzywionej czapce, puchatej, ciepłej kurtce upodabniającej ją do bałwana, spodniach i kozaczkach. Łzy napłynęły jej do oczu. Co ona tu robi? Co sobie głupia myślała? Zachciało jej się podróży, mężczyzny, miłości… Poczuła się jak w pułapce i miała pełną świadomość, że sama się w nią wpakowała. Co robić? Dobijała ją własna bezradność.
- No w końcu cię znalazłem, dlaczego się ukryłaś w takim kącie? – usłyszała głos Wiktora.
Nie miała odwagi odwrócić się.
- Tereniu, to ja Wiktor. Witam cię w Kopenhadze – usłyszała jego ciepły cichy głos.
Powoli się odwróciła. Zobaczyła mężczyznę w sportowej kurtce i dżinsach. Uśmiechał się i patrzył na nią ciepłymi, brązowymi oczami otoczonymi siateczką zmarszczek. Twarz wychłostana wiatrem miała lekko miedziany kolor. Siwe włosy wymykały się spod czapki. Był taki jak na zdjęciach, nie, znacznie milszy. Widziała nieudawaną radość ze spotkania.
Dotknął jej policzka i kciukiem delikatnie otarł łzę.
- O Boże, jaka ty jesteś przestraszona, biedactwo. Uwierz mi, nic ci już nie grozi, jesteś bezpieczna, no uśmiechnij się.
Miał rację, naprawdę poczuła się bezpieczna, wielki kamień spadł jej z serca. Uśmiechnęła się radośnie i … zarzuciła mu ręce na szyję.
- No, wreszcie czuję, że przyleciałaś – zamruczał jej za uchem. – Nie mogłem się doczekać. Marzyłem o tej chwili całymi miesiącami.
- To było nas dwoje – roześmiała się. Czuła się taka szczęśliwa w jego objęciach.
A później wziął ją za rękę i pomaszerowali do restauracji, w której zamówił stolik. Miał taką przyjemnie ciepłą, dużą dłoń, trochę szorstką od fizycznej pracy. Cieszyła się, że stale szukał jej dłoni, zachwycało ją to, ponieważ chciała go czuć. Od czasu do czasu zaciskał ją mocniej i wtedy ich oczy spotykały się. Ileż było w nich ciepła.
Czuła się jak zakochana nastolatka, już zupełnie nie miało znaczenia jak wygląda, chociaż wkoło było wiele szyb i luster w których odbijały się ich sylwetki. Nie obchodziło ją, co pomyślą inni. Ważne było tylko to, co myśli Wiktor, co ona sama czuje.
Z entuzjazmem odpowiadał na jej pytania, tłumaczył, chciał jej wszystko pokazać, by oswoiła się i nie bała nieznanego. Rozczulała ją jego opiekuńczość, czułość w głosie, oczach, dotyku. Miała wielką ochotę wtulić się w niego. Przy nim czuła się bezpieczna.
Cieszył się, że wreszcie wszystko jej pokaże, że przed nią tyle ciekawych wrażeń: Islandia, kraina jak z bajki i wspólne święta. Wspomniał, że przygotował dla niej kilka niespodzianek.
Była dumna z siebie, odważyła się, zaryzykowała i teraz już wie, że połówki jabłka mogą być bardzo, bardzo oddalone od siebie. Wie również, że marzenia się spełniają trzeba tylko chcieć je realizować.

Urszula Jaksik

Kwiecień 2014

Joomla Template - by Joomlage.com