Praga
Część druga
Do Pragi wyjeżdżamy rano, ale nie tak bardzo. Wielkie białe auto zabiera nas po przygodę, widoki i zachwyty. Chłopcy nawigują z przodu, my z Jolą mościmy się na tylnej kanapie. Trochę pada, trochę chłodno, ale jesteśmy pewni, że na miejscu będzie już wspaniale. Podróż mija tak szybko, że po rozlokowaniu się na miejscu w hotelu, postanawiamy jechać do centrum. Mieszkamy na obrzeżach miasta, więc chcąc się stąd wydostać szukamy metra. Zagadnięty po drodze Czech z wrodzonej sympatii do Polaków;) wysyła nas dwa kilometry dalej do następnej stacji, a naszą spokojnie mijamy. Przedzierając się przez krzaki, przez remontowane drogi, jezdnią bez pobocza docieramy do metra.
Potem już jest mniej śmiesznie, ale za to piękniej. Wysiadka na Namesti Republiki (Placu Republiki) i dalej dawną drogą królewską, mijając kościół św. Salwatora, przez Mały Rynek aż do Rynku Głównego. Po drodze zadzieramy głowy podziwiając najpiękniejszą praską wieżę – pozostałość po murach miejskich, Bramę Prochową. Tuż obok znajduje się słynny Dom Miejski (Obecni Dum) – perła praskiej secesji, która jeszcze nie raz nas zachwyci. Secesja na elewacjach kamienic, w pasażach i zaułkach. Budynek pełni dzisiaj wiele funkcji. Między innymi służy miastu salą koncertową, w której teraz właśnie grają Eroicę Beethovena. Mamy ogromne szczęście. Para Anglików wychodząc w przerwie z koncertu pyta, czy nie chcemy biletów na drugą połowę. Z radością je od nich bierzemy, mając niepowtarzalną okazję zobaczyć największą z trzech sal koncertowych, tę im. Frederika Smetany na 1200 miejsc. Tam secesja zachwyca i onieśmiela swoim bogactwem ornamentów. Trwa antrakt. W foyer panie w długich sukniach, perłach i koronkach, panowie w smokingach przechadzają się tocząc ściszone rozmowy. Jest jak w przedwojennym filmie. My, w jeansach i bawełnianych koszulkach zaglądamy do innego świata, ale nie zostajemy na koncercie. Przed nami Główny Rynek. Ostatnie promienie słońca oświetlają wieże paradoksalnie i dziwnie zasłoniętego kamienicą kościoła. Na płycie leżą przedstawiciele bliżej nam nieznanej subkultury, opodal kobieta w długiej sukni żongluje ogniem. Pod ścianami kamienic tłuste, złote prosiaki dochodzą kręcąc się na rożnach. Próbujemy – pycha! A więc nie tylko knedliki nas czekają. To duże pocieszenie. Siedzimy na Rynku, robimy zdjęcia i odpoczywamy. Jest leniwie, ciepło i jest nam po prostu dobrze. Chcemy jeszcze dzisiaj zobaczyć Most Karola. Wszechobecnych turystów z wieczora jakby trochę mniej, za to Praga coraz piękniejsza. Na moście zapalają się latarnie, głaszczemy św. Jana Nepomucena na szczęście i wolniutko brzegiem oświetlonej Wełtawy idziemy do metra. Jutro przecież tu wrócimy. Na drugi brzeg – na Hradczany.
... idziemy przez Mały Rynek aż do Rynku Głównego ...
... na płycie leżą przedstawiciele bliżej nam nieznanej subkultur ...
... kobieta w długiej sukni żongluje ogniem ...
... ostatnie promienie słońca oświetlają wieże paradoksalnie i dziwnie zasłoniętego kamienicą kościoła ...
... jest leniwie, ciepło i jest nam po prostu dobrze ...
... pamiątki z Pragi? ...
... na moście zapalają się latarnie, głaszczemy św. Jana Nepomucena na szczęście i wolniutko brzegiem oświetlonej Wełtawy idziemy do metra. Jutro przecież tu wrócimy. Na drugi brzeg – na Hradczany