Praga - część czwarta
Józefów
Piątek rano - jedziemy do miasta zwiedzać największą dzielnicę żydowską w Europie - Józefów. W centrum Pragi, na prawym brzegu Wełtawy ze wszystkich stron otoczony jest przez Stare Miasto. Co prawda pada deszcz i jest zimno, my jednak mocno zdeterminowani chcemy poczuć choć trochę klimat tamtych czasów.
Żydowskie miasteczko powstało już w XII wieku. Po wybudowaniu murów, biegnących wokół Józefowa, stało się ono gettem. Prawo pozwalało Żydom wyłącznie na zajmowanie się lichwą i handlem starzyzną, nakazywało im również nosić ubrania oznakowane żółtym kolorem. Pomimo restrykcyjnego prawa, pogromów i ogólnej niechęci żyjącego obok społeczeństwa Pragi, za panowania Rudolfa II, w XVI wieku Żydzi prascy przeżywali okres największego rozkwitu gospodarczego i kulturalnego. To w tym czasie żył słynny rabin i mędrzec Liwa Low, a jednym z najbogatszych ludzi w kraju był Mordechaj Maisel - ówczesny minister finansów. Wtedy też Józefów otrzymał nawierzchnie na ulicach, łaźnię, ratusz i kilka synagog. Życie mieszkańców zmieniło się jednak diametralnie dopiero po wydaniu przez cesarza Józefa II "Edyktu o tolerancji" w roku 1781. Edykt zniósł nakaz odróżniania się ubiorem, udostępnił żydom szkoły i usunął bramy getta. Mieszkańcy na cześć cesarza nazwali wtedy getto Józefowem. Ponieważ edykt pozwalał na osiedlanie się poza murami, w Józefowie pozostało Żydów w tym czasie jedynie 20%. Resztę stanowili Cyganie, żebracy i prostytutki. Doprowadziło to w konsekwencji do upadku i powolnego wyburzania niszczejącej dzielnicy. Dzisiaj, z dawnej świetności pozostało niewiele. Kilka starych synagog, cmentarz i pewna architektoniczna odrębność, w której na próżno szukać klimatu dawnego świata.
Ponieważ deszcz dalej pada, zwiedzamy jedną, wcale nie najstarszą synagogę w Józefowie, (najstarsza to Staronova) - synagogę hiszpańską. Zbudowana w drugiej połowie XIX wieku w stylu mauretańskim, zachwyca przede wszystkim kolorem. Witraże, złocenia, stylizowane motywy orientalne sprawiają, że choć najmłodsza, to okrzyknięta najpiękniejszą synagogą w Józefowie.
W międzyczasie przestaje padać, więc udajemy się jeszcze raz na Rynek, by tym razem zobaczyć go w pełnym blasku. Jakie szczęście, że widzieliśmy go poprzednio, zaraz po przyjeździe w środku tygodnia! Dzisiaj, w piątek niewiele z niego widać. Płytę zakrywają stawiające się wszędzie podesty, estrady, reklamy i budy handlowe. Miasto szykuje się na weekend. Czym prędzej samtąd znikamy. Chcemy dalej cieszyć się piękną Pragą. Idziemy na Waclawskie Namesti, Na Prikopie i na Vodickową. Podziwiamy najpiękniejsze w Europie przykłady Secesji na elewacjach kamienic, w podwórkach i cudownych pasażach. Jeszcze tylko obiad z dala od centrum, w bardzo czeskiej (nie dla turystów) restauracji z ogródkiem, w której kelner szczerze kibicuje naszym piłkarzom na Euro. Posiłek znakomity, atmosfera też. Zmęczeni jedziemy do hotelu zobaczyć mecz Polska - Niemcy.
To był kolejny dobry dzień. A swoją drogą, dlaczego Czesi mówią na odwrót "dzień dobry"?
Tekst - Ania Okrzesik
Zdjecia - Ania Okrzesik, Jola Mirecka