Listy do pana Antoniego
Grecja - ateński Akropol
Ach te greckie pomarańcze. Soczyste, pachnące, przepyszne.
Kiedyś, w czasach słusznie minionych, przed świętami Bożego Narodzenia pomarańcze były najważniejszym tematem w prasie, w radiu i w telewizji:
- Statek z ładunkiem pomarańczy wypłynął z poru w Grecji.
- - Statek z ładunkiem pomarańczy pokonał kanał La Manche.
- - Statek z ładunkiem pomarańczy zawinął do portu w Gdańsku.
I w końcu „rzucali” je do sklepów. Stając w gigantycznej kolejce „zdobywało” się upragniony, pachnący kilogram luksusu w kolorze zachodzącego słońca.
Pomarańczy nie jadło się byle jak.
Pomarańcze jadło się z namaszczeniem.
Pomarańcze dzieliło się na cząstki.
Jedną pomarańczę dziennie.
W tamtych czasach każdy lubił pomarańcze.
A teraz, panie Antoni, byłam tu - pośród pomarańczowych gajów. Ściskałam w ręce plastikowy kubek ze świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym i jechałam zwiedzać ateński Akropol.
Wzgórze, na którym go wzniesiono, ma tylko 95 metrów wysokości, ale widok, który się z niego roztacza, wart jest każdych pieniędzy. Całe Ateny jak na dłoni. Biel domów, czerwień dachów, zieleń drzew i błękit morza - bogini Atena nie mogła wymarzyć sobie lepszego miejsca na świątynię.
Wyruszając skoro świt, miałam złudną nadzieję, że uniknę tłoku. Niestety, takich rannych ptaszków jak ja było setki. Ale nic to. Popychana przez napierający tłum dzielnie pokonałam schody i nie bacząc na zagrożenie rozdeptaniem, mocno chwyciłam się poręczy i dokładnie przyjrzałam się monumentalnej bramie wejściowej - Propylejom.
Cóż to były, panie Antoni, za Propyleje.
Nie jakieś tam wejście, nie jakaś tam brama, nie jakiś tam wjazd. To były Propyleje niemające nad sobą żadnych innych Propylejów. Pełniły rolę budynku-bramy, miały przytłaczać, olśniewać i zatrważać. Były preludium do tego, co czekało przybyszów dalej.
Ich budowę rozpoczęto w 437 roku p.n.e. i - dasz pan wiarę - nigdy jej nie ukończono. Mimo to stały się wzorcem dla podobnych budowli w całym greckim świecie.
Prowadziły do nich marmurowe schody. Główna część miała dwie bramy. Każdą zamykano drewnianymi, bogato zdobionymi wierzejami. Dwa boczne budynki ozdobiły dzieła takich mistrzów, jak Polignot, Aglaofon czy Timajnetos.
O tym, jak wspaniałą były budowlą, może świadczy chociażby fakt, że w XII wieku przerobiono ją na pałac biskupi. Nieco później jedno ze skrzydeł zaadaptowano dla potrzeb kancelarii państwowej, a następnie drugie przebudowano na pałac. Turcy w części środkowej urządzili arsenał. Około połowy XVII wieku w wyniku uderzenia pioruna budynek został zrujnowany.
Cóż to były, panie Antoni, za Propyleje.
Gigantyczne tłumy i gigantyczne Propyleje
Boczne skrzydło, w którym kiedyś można było podziwiać dzieła takich mistrzów jak Polignot, Aglaofon czy Timajnetos
Ale przecież Propyleje to tylko początek. Idąc po wyślizganych przez miliony stóp kamieniach, już po chwili stanęłam przed ukończonym 432 roku p.n.e. Partenonem.
Wewnątrz znajdował się olbrzymi posąg bogini Ateny autorstwa Fidiasza.
Pamiętasz pan zapewne awanturę z Fidiaszem, która opisywałam Ci w liście z Olimpii? To właśnie przy budowie tego posągu słynny rzeźbiarz został oskarżony o malwersację (chodziło o złoto i kość słoniową). Na szczęście cała ta sprawa odbyła się po ukończeniu Ateny. Wygnanego autora zatrudniono w Olimpii, gdzie stworzył jeden z Siedmiu Cudów Świata - rzeźbę Zeusa.
Ale to tylko dygresja, bo teraz panie Antoni, opowiem panu o bogini Atenie.
- Zeus, bóg na bogami, wdał się w romans z Metydą. Metyda - bogini rozwagi - rozwagi nie miała za grosz. Nie dość, że zadała się z cudzym mężem, to w dodatku bez zabezpieczenia. Zaszła w ciążę. Zeus zamiast chuchać i dmuchać na Metydę – przecież nosiła jego dziecko – dał wiarę w przepowiednie Gai, która powiedziała mu, że najpierw będzie miał córkę, a potem syna, który odbierze mu panowanie nad światem.
W Zeusa jakby grom uderzył. Wpadł w szał i w tym amoku połknął ciężarną kochankę.
Nie wiadomo, czy to Metyda była ciężkostrawna, czy może Zeus miał wrzody na żołądku, w każdym razie nie wyszło mu to na zdrowie. W rezultacie dostał takiej migreny, że z bólu życie mu zbrzydło.
Zawołał kowala Hefajstosa i powiedział do niego:
- Pomóż mi synu, daj mi jakąś tabletkę, czy inne zioło, możesz mi nawet czaszkę toporem rozłupać – rób, co chcesz, byle bym tylko pozbył się tego przeklętego bólu.
Hefajstos, prosty chłop, o żadnych tabletkach nie słyszał, a ziół akurat nie miał pod ręką. Niewiele myśląc zamachnął się toporem i ... TRACH!!! ... rozwalił Zeusowi czaszkę.
HURRRRA!!! Rozległ się bojowy okrzyk i w pełnej zbroi, wymachując włócznią i potrząsając kitą na lśniącym hełmie, z rozłupanej głowy Zeusa wyskoczyła Atena.
TAK NARODZIŁA SIĘ WIELKA BOGINI.
Atena była surową i niedostępną dziewicą olbrzymiej postury, wielkiej siły i niezłomnego hartu.
Patronowała wojnom wzniecanym w słusznej sprawie, opiekowała się nauką, rzemiosłem i rękodzielnictwem.
Szczególnie upodobała sobie mieszkańców Aten i otaczała ich opieką. Ateńczycy widzieli w niej uosobienie wszelkich cnót. W podzięce wybudowali dla niej świątynię na Akropolu.
Wędrowałam, panie Antoni, nieśpiesznie i kątem oka popatrywałam na otaczających mnie ludzi.
Pstryk, pstryk, pstryk ...
Pstryk, pstryk, pstryk – pstrykają aparaty.
Jak zmieścić w obiektywie tę ogromną, idealną bryłę Partenonu, w której nie ma ani jednej linii prostej?
Aby zapobiec optycznym zniekształceniom, wynikającym z praw perspektywy, starożytni budowniczowie zastosowali krzywizny pionowe i poziome.
W kamiennej podstawie – zwanej stylobatem - wykorzystano efekt wydętego żagla, dlatego środek świątyni wznosi się leciutko ku górze.
Kolumny to prawdziwy majstersztyk. Dzięki wybrzuszeniom w 1/3 wysokości wydają się idealnie proste. Dodatkowo pochylono je w górnej części o kilka centymetrów. Stoją w różnej odległości od siebie i są różnej grubości.
Dzięki tym i wielu innym trikom budowla wydaje się idealnie prosta i symetryczna.
Perystyl, czyli kolumnada zewnętrzna, składała się z 46 kolumn, z których 8 było widocznych z przodu świątyni, a 17 po bokach. Kolumny były marmurowe, podobnie jak wsparte na nich frontony i belkowania. Świątynię przykrywał drewniany dach.
Dzisiaj przyzwyczajeni jesteśmy do budynków „aż do nieba”, ale starożytni zapewne czuli się przytłoczeni i onieśmieleni tą monumentalną budowlą.
Partenon - front świątyni
Partenon - kolumnada z boku
Pstryk, pstryk, pstryk ...
Jaka szkoda, że stojący kiedyś w środku, wykonany ze złota i kości słoniowej dwunastometrowy posąg Ateny nie przetrwał do naszych czasów. Zużyto na niego około tysiąc dwieście kilogramów złota i był prawdopodobnie najdroższą rzeźbą, jaką kiedykolwiek stworzył człowiek.
Co czuli Ateńczycy, gdy stali przed gigantyczną, lśniącą złotem, drogimi kamieniami i polerowaną kością słoniową Ateną? Strach? Podziw? Dumę? Uwielbienie?
Dziś miejsce Ateny jest puste.
Prawdopodobnie w czasach bizantyjskich pomnik został wywieziony do Konstantynopola i tam w czasie pożaru spłonął.
Jaka szkoda, panie Antoni, że Atena nie spogląda już z Akropolu na swoje miasto. Na szczęście zachowała się marmurowa kopia posągu, wykonana w okresie Cesarstwa Rzymskiego.
Pstryk, pstryk, pstryk ...
Tysiące zdjęć, tysiące ujęć. Większość robi sobie selfie. Co będą pokazywać po powrocie? Siebie czy zabytki? Czy wiedzą, że w starożytności Partenon wyglądał zupełnie inaczej niż dziś? Że zachwycał kolorami, najprawdopodobniej błękitem, czerwienią, złoceniami i białym marmurem?
Pstryk, pstryk, pstryk ...
W XIX wieku Europa Zachodnia zafascynowała się historią i sztuką antyczną. Grecja była wtedy rządzona przez słabe i skorumpowane Imperium Osmańskie. Zachodni pseudo archeolodzy i szabrownicy przyjeżdżali do Grecji i za łapówki wywozili bezcenne skarby. Był wśród nich lord Elgin - ambasador brytyjski. To on, uzyskawszy od sułtana zgodę na wywiezienie kilku fragmentów rzeźb, ogołocił Akropol. Największą zbrodnią lorda było użycie łomów, młotów, pił i materiałów wybuchowych.
Rabunek nie przyniósł mu szczęścia. W 1810 roku zbankrutował i sprzedał kolekcję Koronie Brytyjskiej. Od tego czasu znajduje się ona w Muzeum Brytyjskim.
Grecy nigdy nie pogodzili się z tą stratą i wciąż podejmują próby odzyskania zrabowanej kolekcji.
Pstryk, pstryk, pstryk ...
Partenon to nie jedyna godna uwagi budowla na Akropolu. Nie sposób nie zachłysnąć się pięknem Erechtejonu, czteropoziomowej świątyni poświęconej Posejdonowi i Atenie. Jest ona uważana za jedną z najpiękniejszych świątyń attyckich.
Sześć kariatyd z wdziękiem i lekkością podtrzymuje zwieńczenie budynku. Ich autorstwo przypisuje się Archimedesowi, choć sposób wykonania i dbałość o szczegóły wskazują bardziej na geniusza greckiej rzeźby – Fidiasza.
W czasach swojej świetności świątynię pokrywały ozdobne kasetony, płaskorzeźby i freski.
Nie ma już dziś tego wystroju, tych kolorów, tej plastyki. Nawet stojące kariatydy są doskonałymi kopiami. Chcąc obejrzeć oryginały trzeba udać się do Muzeum Akropolu. Tam w klimatyzowanych gablotach mieszka pięć z nich. Szósta znalazła dom w londyńskim British Museum.
Kariatyda to pełniąca rolę podpory czy kolumny rzeźba w formie kobiety, która na głowie podtrzymuje kolejne elementy budynku. Nazwa pochodzi od niewolnic ze wsi Karyai, zmuszanych do ciężkiej pracy po zniszczeniu ich osady.
Pstryk, pstryk, pstryk ...
Wciąż i wciąż jestem pełna podziwu dla budowniczych z tamtych czasów.
Bez komputerów, bez całej dostępnej dzisiaj wiedzy i technologii stworzyli budowle, które nie dość, że przetrwały, to w dalszym ciągu zdumiewają doskonałością formy, proporcji i piękna.
Uwierz mi pan, panie Antoni, że na Akropolu mogłabym spędzić cały dzień, ale przecież koniecznie musiałam przespacerować się po Agorze ateńskiej. Wszak spacerował tam Fidiasz, najwięksi greccy filozofowie, uczeni i poeci. Agora w starożytnym świecie była sercem miasta, jego centrum politycznym, administracyjnym i handlowym.
To tu, ponad dwa tysiące lat temu, tworzyła się historia, którą potem katowano nas na lekcjach historii. To tu wymyślono demokrację. Tu bił puls greckiej cywilizacji.
Jakże mogłabym, panie Antoni, ominąć ateńską Agorę.
Agora leży na północ od wzgórza Areopagu. Słowo "agora" oznacza w języku greckim wiec, zgromadzenie. Mianem tym określano również miejsce, na którym w polis greckim spotykali się obywatele. Początkowo zbierali się oni, aby wysłuchać poleceń i woli władz, natomiast z czasem zyskali prawo do wypowiadania się, a nawet do podejmowania decyzji. Agora w Atenach początkowo również była tylko miejscem spotkań. Później zaczęła się przekształcać w centralny plac miasta zaprojektowany na planie prostokąta, przez który ukośnie przebiegała "święta droga" będąca trasą procesji panatenajskiej. Plac ten spełniał funkcje polityczne, religijne oraz handlowe.
Trzeba mieć dobrze rozwiniętą wyobraźnię, żeby widząc porozrzucane niczym dziecięce zabawki kamienie zobrazować dawna Agorę
Odeon Agryppy - wybudowany w XV w.p.n.e przez Marka Agryppę jako dar dla ludu atteńskiego, Służył jako sala wykładowa, koncertowa i teatralna. Był dwupoziomowym budynkiem przykrytym dachem W srodku znajdowała się wykładana marmurem orcgestra z podnoszoną sceną i widownią na 1000 osób.
Stoa Attalosa - odbudowany pawilon w którym mieści się Muzeum Agory. Można tu obejrzeć między innymi wystawę antycznych rzeźb z tego obszaru . To właśnie tu "zamiszkały" kariatydy z Erechtejonu
Niechlubny znak czasu
Otoczona historią, mitami i słońcem nie miała ochoty wracać do hotelu. Miałam jednak przed sobą „grecki wieczór” i byłam go, panie Antoni, bardzo ciekawa.
Jak było? Głośno i wesoło - grecka gospoda, grecka muzyka, greckie tańce, greckie wino i wysuszone, zimne szaszłyki. Bawiliśmy się aż do północy. Z całego wieczoru najpiękniejszy był romantyczny nocny spacer po pustych uliczkach Aten.
Dasz pan wiarę, panie Antoni, że w Atenach nawet płyty chodnikowe i krawężniki są z marmuru?
Pozdrawiam serdecznie
Jola