Drzewa

Moje siostry brzoza i sosna – ulubione, najpiękniejsze, najbardziej malownicze.
Brzoza zachwyca od wiosny pierwszą delikatną zielenią, pachnąca subtelnie. Latem w sukience z liści szeleszczących w wietrzne dni. Wiotkie gałązki gną się wdzięcznie w jesiennym słońcu, a żółte sukienki błyszczą.
Lubię białe kreski pni brzozy na tle ciemnego lasu w zimie.
Lubię przytulać się do białego pnia, dotykać czołem kory.
Brzoza uczy delikatności, elastyczności i muzykalności. Cieszy kolorami.
Sosny – te mazowieckie są mi szczególnie bliskie :

„Mazowsze. Piasek, Wisła i las.
Mazowsze moje. Płasko, daleko -
pod potokami szumiących gwiazd,
pod sosen rzeką”
(K.K. Baczyński)

Tajemnica

     Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy ? Czy wszystko jest przypadkiem, czy może to plan ?
Jesteśmy, bo nas stworzono, czy w wyniku ewolucji powstaliśmy ?
Czy jesteśmy ogniwami łańcucha, połączeni energią emocji i myśli, która czemuś służy, czy osobnymi bytami bez znaczenia?
Życie jest tajemnicą, każde z nas jest tajemnicą. Co możemy dla siebie zrobić, żeby tę tajemnicę udwignąć ?
     A wszystko to z powodu ważki - jak ze złota i kamieni szlachetnych, z bursztynowo-miodowymi skrzydłami, szafirowymi punkcikami na tułowiu i ogonku, skośnymi, białymi kreskami jak z kości słoniowej z boku ciałka.
      Znalazłam ją na Placu Imbramowskim, kiedy szłam z plecakiem pełnym warzyw. Leżała bezbronna na ziemi. Ktoś nadepnął na jej ogonek i złamał ster. Nie mogła odfrunąć, przewracała się. Z mojej dłoni próbowała polecieć, ale ze złamanym 'kręgosłupem' latać nie sposób. Co ją tu przywiodło? Co kazało jej opuścić łąki kwietne, wodne królestwa i zderzyć się ze światem ludzi, gdzie znalazła śmierć. Odeszła w tajemną krainę, o której nie wiemy nic.
              Małgorzata Szreniawa-Gut

listy4Listy

List jest gatunkiem literackim, bardzo specyficznym, bo kierowanym do konkretnej osoby. Jest wciąż sposobem przekazywania wiadomości, ale jego początki sięgają starożytnego Egiptu, Chin, państwa Sumerów, Grecji, Imperium Rzymskiego i tak do dziś. Sprawdza się w korespondencji prywatnej, ale jest także formą służącą dyplomacji, nauce, sztuce czy religii.
List ma moc zdolną zmieniać bieg historii świata albo być najsubtelniejszą grą dwojga serc. Może być dialogiem uczonych i artystów, daje świadectwo ich odkryć, myśli, refleksji i działań.

Udawanie

Udawanie jest powszechne i wszechobecne. Podzielę je na dwie kategorie - in plus i in minus

Jestem za udawaniem poprawiającym nasz stosunek do życia, świata, innych ludzi, np. udawanie, że życie jest piękniejsze niż jest a ludzie lepsi niż w istocie są. To sprzyja rozwojowi
osobistemu, czyni nas kreatorami własnego życia.
Jest też drugi rodzaj udawania - ten in minus, który nazwałabym udawactwem. Często wynika ono z chęci uzyskania wyższej pozycji w społeczeństwie, osiągnięcia jakichś korzyści lub podleczenia własnych kompleksów. Takie udawactwo może być niebezpieczne.

Jeśli więc udawać musimy, udawajmy mądrze.

00 morze3Kolor samotności

Barwa jest dla mnie dynamiką, emocją. Samotność barwy nie ma. Jest stanem zawieszenia, przeźroczystą taflą szkła, którą chcesz rozbić, ale to nie jest możliwe, bo tafla się ugina. Jesteś tu a reszta świata tam, za szybą. Czy jest możliwe spotkać się z drugim człowiekiem w tym samym momencie emocjonalnym, intelektualnym, fizycznym i duchowym? Jeśli tak to niech pozdrowione będą chwile. Jeśli nie, to zawsze mogę spotkać wszystkie inne cuda świata z człowiekiem w tle. Dostałam jeszcze dar. To moja pasja. Pozwala oswoić rzeczywistość i uspakaja lęk przed samotnością.

twarzeTwarze

Twarze 1

Po mieście poruszam się komunikacją miejską i patrzę wtedy na współpasażerów. Najczęściej twarze zatopione we własnych myślach, bez uśmiechu, bez emocji. Czasem znajduję w nich coś niezwykłego, co od razu przywodzi mi na myśl chęć namalowania portretu lub zrobienie fotografii. To może być spojrzenie, kosmyk włosów, łuk brwi, coś, co przykuwa mój wzrok. Nie staram się odgadywać myśli. Wiem, że nie są do odgadnięcia. Bywa, że spotykam czyjś wzrok. Wtedy się uśmiecham. To takie ważne dostawać i rozdawać uśmiechy.

Nałogi


Cóż, wstyd się przyznać, ale całe moje życie, to same nałogi. Nałogowe, bezustanne upijanie się światem. Odloty wyobraźni. niemal narkotyczne wizje naprawiania świata. Chodzenie kilka centymetrów nad ziemią, a czasem po chmurach. Uparte poszukiwanie cudów, które przecież mają zdarzać się codziennie. Upadanie i podnoszenie się bez końca, bo zdarzyło sie coś i trzeba mozolnie " oswoić materię". No i z tego "światnego" pijaństwa zostaje potem jakaś zamalowana kartka, deska; kawałek szkła połączonego z innym kawałkiem szkła. Myślę teraz ile aniołów przywołałam z odległych o lata świetlne stron, żeby - jak to anioły - mógł opiekować się czyimś talentem i losem. Może ludność Śródmieścia, albo Krowodrzy jest już zaopiekowana. Może Myślenic albo mazurskiej Malinówki czy obcego miasta w dalekim kraju. Ile kwiatów, drzew i ptaków wywołało czyjś uśmiech. I choć ta nałogowa chęć poznawania świata z jego pięknem i brzydotą, mądrością i głupotą, logiką i jej brakiem wywołuje stany ambiwalencji - niechże jeszcze trwa i pozwoli odkrywać.

Wagary

Według słownika języka polskiego wagary, to samowolne przebywanie ucznia poza szkołą  podczas
obowiązkowych zajęć szkolnych.
          Nie chodziłam na wagary. Nie czułam takiej potrzeby. Nie było to dla mnie nic szczególnego.
Nie mogę powiedzieć,  że szołę nadzwyczajnie lubiłam, ale planowane, celowe opuszczanie zajęć
nie miało dla mnie najmniejszego sensu i nie było dla mnie przyjemnością. Jest tak do teraz.
           Zamiast wagarów niemal od zawsze chciałam mieć części zamienne dopasowane do mojego ciała. Ze dwie pary zamiennych rąk i nóg. Jakieś rzy pary zamiennych oczu i uszu. Jeszcze ze dwie głowy. Cóż by to była za radość odkręcić te zmęczone, bolące, niezręczne kończyny, położyć w szufladzie

koniczynkaSzczęście - Konstanty Ildefons Gałczyński

Precyzyjna i jednoznaczna definicja szczęścia jest nieosiągalna i niepotrzebna. Nie ma spisu ludzi szczęśliwych. Nie ma statystyk. Przestała nawet istnieć Kawiarnia Ludzi Szczęśliwych na krakowskim Kazimierzu.
Według prof. Władysława Tatarkiewicza szczęście to pełne, trwałe zadowolenie z całości życia. Stan godny pożądania. Cóż, kiedy takie zadowolenie nie istnieje w rzeczywistości. Trzeba więc zrobić podział na ideał szczęścia i szczęście realne. I w tym kontekście ciesząc się szczegółami życia, przenieśmy zadowolenie na jego całość.

Kraków Magiczny

Epizod I
Koncert Grzegorza Turnaua. Sala wypełniona po brzegi. Gwar rozmów. Czekamy. Bohater wieczoru pojawia się uśmiechnięty, skupiony. Siada do fortepianu. Wchodzą muzycy. Cichnie. Koncert jak marzenie. Czułam, że muzyka mnie unosi i lewituję w odległe przestrzenie. Unosi wszystkich. Pan Grzegorz zaprasza do wspólnego śpiewania. Sala zaczyna nieśmiało, cicho – właściwie mruczymy, ale za chwilę jesteśmy ośmieleni atmosferą współtworzenia i śpiewamy głośniej. Po kilku minutach wydaje się, że śpiewają nie tylko ludzie i instrumenty ale i sprzęty przedmioty, powietrze i wszechświat.

Epizod II
Sen
Noc po koncercie Pana Grzegorza. Śnię, że Pan Grzegorz zaprosił mnie do swojego domu. Miejsce znajome w pobliżu Piwnicy pod Baranami. Skąpe światło. Kwitnące rośliny w doniczkach. Przyjaźnie, domowo, ciepło. Rozmawiamy i słuchamy muzyki, to znów w milczeniu patrzymy na nocny, krakowski Rynek. Pan Grzegorz cicho dla mnie gra. Świta. Wchodzi Mama Pana Grzegorza – ciemnowłosa czarodziejka.

Zodiakalny Bliźniak  -  Blaise Pascal

blizniaki  Blaise Pascal ur. 19 czerwca 1623 r. w Clermont – Ferrand. Francuski matematyk, fizyk i filozof religii. Był niezwykłym dzieckiem. Wyedukowany przez ojca przejawiał nadzwyczajne zdolności. Jego wczesne dzieła przyczyniły się do rozwoju nauki mimo, ze powstały spontanicznie.
Błażej stracił matkę w wieku 3 lat. Ojciec przeniósł się z dziećmi do Paryża. Błażej wykazywał ponadprzeciętne zdolności intelektualne. W wieku 11 lat napisał pracę dotyczącą dźwięków wydawanych przez wibrujące ciała. Ojciec nie chcąc, by syn zaniedbał naukę łaciny i greki, za bronił mu zajmować się matematyką do ukończenia 15-go roku życia.

Podróże małe i duże  -  wspomnienia

plaza  Jestem w Kalifornii. Autostrada Nr 0 wije się nad samym brzegiem. Po lewej stronie ocean, po prawej góry. Ciepły, słoneczny dzień. Powietrze świeże jak sok z natki pietruszki. Zatrzymujemy się. Zbiegam na plażę. Zrzucam sandały. Zostawiam ślady bosych stóp na piasku. Zanurzam się w Pacyfiku. To pierwsze moje z nim spotkanie, wiec wołam z radości: jestem obywatelką świata! On srebrzy się w słońcu. Fala zmyła moje ślady, ale byłam tam. Byłam.

 

Pończochy samonośne

ponczochyUff, jak gorąco, nie wytrzymam dłużej tej temperatury. Czuję, ze wysycham na pieprz.
Miałem przejechać w arabskim stroju kilka kilometrów, a okazało się, że nasza karawana przemieszcza się szybciej niż się spodziewaliśmy. Na domiar złego burza piaskowa przeszła tuż obok.

Wycieczka do kopalni Guido

GuidoPojechałam zwiedzić kopalnię nieświadoma tego, co zobaczę, przeżyję, czego się nauczę. Myślałam: jedno z wielu miejsc, które widziałam lub jeszcze zobaczę. Przesuwające się w oknie deszczowe pejzaże - w drodze z Krakowa do Zabrza - uśpiły mnie nieco.
Już podpisanie listy zjeżdżających pod ziemię i włożenie kasku zniwelowało senność. Dawka adrenaliny od razu poruszyła wyobraźnię i zwiastowała przygodę.

Joomla Template - by Joomlage.com