zdjecie tytułoweCHRISTIAN DIOR, wiosna 1957 roku

Nazywam się Christian Dior, mam 52 lata i stoję na czele modowego imperium, które zbudowałem w ciągu ostatnich 10 lat. Nazywają mnie późno zakwitającym kwiatem, bo dopiero w wieku 42 lat zająłem się haute couture. Urodziłem się 21 stycznia 1905 roku w zamożnej rodzinie w Granville w Normandii. Nasz dom pokryty był jasnoróżowoszarym tynkiem i ten kolor wyraźnie zdominował moje kreacje. Wewnątrz domu unosiła się chmura zapachu damskich perfum, a wokół roztaczał się starannie przez moją matkę pielęgnowany ogród pełen pachnących kwiatów, kontrastujący z surowym krajobrazem nadmorskich klifów.

Trzydniowa uczta w teatrze

Dla tych, co nie ulegli presji wakacyjnego wyjazdu Teatr Rozrywki w Chorzowie przygotował w środku lata prawdziwą trzydniową ucztę. W ramach 19. Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień zawitał tu Teatr Powszechny z Warszawy z trzema spektaklami. O doborze repertuaru pewnie zdecydowały względy techniczno-organizacyjne, jak konieczność zmiany scenografii i oświetlenia w krótkim czasie, ale jakby przypadkiem przedstawienia, chociaż zupełnie różne, ułożyły się w triadę o wspólnym mianowniku.
Powszechny, „to teatr, który się wtrąca”. Zygmunt Hübner, wieloletni dyrektor, a obecnie patron tak właśnie ukształtował jego profil . Problemy trudne, ważne społecznie, nawet politycznie przenikają do spektakli, aby niepokoić, uświadamiać, uwrażliwiać. Widownia nie może pozostać obojętna.
Wyśmienitą przystawką tej trzydniowej uczty był Juliusz Cezar Williama Shakespeare’a w reżyserii Barbary Wysockiej. W skromnej, ale jakże wymownej scenografii, na którą składa się głównie kaskada pamiętających poprzednią epokę zużytych foteli, jak się późnie dowiedzieliśmy pochodzących ze starego, PRLowskiego kina rozgrywa się sztuka wierna w swej treści pierwowzorowi, ale w sposób nie budzący wątpliwości nawiązująca do „tu i teraz” rodzimej polityki. Nie ma tu kostiumów z epoki, aktorzy ubrani są w garnitury, jakby żywcem wyjęci ze współczesnego parlamentu.

Nasza mała
Unia Europejska

jadz flagi

Jeszcze parę minut i będziemy na miejscu. Ciekawość i radość mieszają się z obawą tworząc atmosferę niesamowitej ekscytacji. Autokar przemierza puste o tej porze ulice Vitry-le-François. Jest późny lutowy wieczór, właściwie noc. Zmęczenie 40-godzinną podróżą minęło, jest tylko oczekiwanie na tę chwilę, kiedy wreszcie w szkolnej świetlicy każdy z nas zostanie przedstawiony swojemu francuskiemu koledze. Przez najbliższe 2 tygodnie będziemy adoptowani przez ich rodziny i spędzimy niezapomniane chwile pełne fascynacji, niekiedy zdziwienia, częściej zachwytu.
Uczestniczymy w ich codziennym życiu, doświadczamy kapitalistycznego luksusu, poznajemy zwyczaje, mentalność, kuchnię. Początkowo z trudem, potem z coraz większą łatwością porozumiewamy się w ich języku, nieraz żałując, że niezbyt pilnie przykładaliśmy się do francuskiego w szkole. Odpowiadamy na dziesiątki zaskakujących, często zabawnych pytań, wzbogacając ich wiedzę o odległym, zimnym, komunistycznym kraju.
Zwiedzanie zabytków Szampanii, Lotaryngii i oczywiście Paryża pod opieką doskonale przygotowanych do roli przewodników nauczycieli francuskich czyni z nas znawców kultury na miarę niewyobrażalną w naszym zawężonym do uciśnionych demoludów świecie.

Niepokój
jadz niepokoj

Niepokoję się, czyli się czegoś obawiam, nie mam poczucia bezpieczeństwa, coś zagraża mnie lub moim bliskim. Niepokój jest bratem strachu, obawy, lęku, niepewności. Zazwyczaj pozytywne zjawiska mają swoje nazwy, ich przeciwieństwa jakby nienazwane bezpośrednio kryją się za przedrostkiem nie, niezgoda, nieporządek, niepowodzenie, niemoc, nieuczciwość, nieurodzaj, nieufność, niepewność. Niepokój może być stanem przejściowym, chwilowym, ale może też towarzyszyć nam stale, rujnować relacje z otoczeniem, uniemożliwiać podejmowanie decyzji, ograniczać wszelkie działania do ucieczki przed niepowodzeniem. Może być źródłem choroby urojonej lub prawdziwej. Jego destrukcyjna siła jest nam wszystkim mniej lub bardziej znana.

Nie jest jednak niepokój uczuciem zupełnie bezsensownym i bezużytecznym.

Łapię chwile ulotne jak motyle

O przemijaniu powiedziano już wszystko. To ulubiony temat poetów, ale również bardzo powszechnych smutnych rozważań o trwającej zbyt krótko młodości, urodzie, straconych bezpowrotnie szansach, niespełnionych nadziejach, nieuchronnym końcu wszystkiego.
Nic dwa razy się nie zdarza…
„ … choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy, ani lata”,
chętnie powtarzamy za Szymborską.
Ale zanim cokolwiek przeminie, jest, trwa choćby malutką chwilkę. Urocze dialogi ważki z motylem, którymi zafascynował nas Marek Walawender poprzedzone są pięknym mottem:
„Szczęście jest jak motyl; kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci”.

Kilka refleksji o sprzątaniu

Celinska„Ja wszystko robię i teraz powiem, że wszystko złe, co na świecie jest, to jest dlatego, że ludzie nie sprzątają po sobie”.
To chyba kwintesencja prawdy o sprzątaniu. Wielokrotnie powtarzana przez Stanisławę Celińską w „Songu sprzątaczki”. Ludzie nie sprzątają po sobie. Nieposprzątany świat, czy też prywatny mikroświat to źródło zła. Gdyby tak można było wszystko uporządkować, odłożyć na miejsce, cieszyć się nieustannym porządkiem zaczynając od spraw własnych, osobistych poprzez wszystkie pogrążone w chaosie problemy społeczne, polityczne i otoczyć się powszechnym ładem i harmonią, świat byłby tak piękny, że aż nierealny. Ale prawda jest brutalna. Jak tylko gdzieś uda się coś uporządkować, to natychmiast pojawiają się miejsca brudne, zabałaganione, bo znowu ktoś po sobie nie posprzątał.

Fenomenalny kabaret

kabaretCharakter człowieka najlepiej określa się przez to, co uznaje on za śmieszne.
                Johann Wolfgang von Goethe

Śmiech łączy ludzi, integruje, poprawia samopoczucie. Jest zaraźliwy, więc w towarzystwie osób o podobnej wrażliwości może opanować nawet największego ponuraka. Rodzaj humoru prezentowany przez współczesne komedie filmowe czy kabarety rzadko śmieszy, co najwyżej wywołuje uśmiech politowania. Śmianie się całą gębą, do rozpuku jest coraz rzadszym luksusem.
Znam takie miejsce, gdzie nieustannie jest wesoło, ale też intrygująco, ciekawie, czasem wkrada się odrobina melancholii. Dotrzymuje się tam kroku zmieniającym się niekiedy w galopującym tempie realiom. Kabaret „I czyli ciąg dalszy nastąpi" działa nieprzerwanie przy III liceum Ogólnokształcącym w Zabrzu od 1975 roku. W swym bogatym repertuarze prezentuje specjalny rodzaj satyry, zaskakującej bystrością obserwacji, trafnością komentarza na temat ułomnej rzeczywistości nie tylko tej najbliższej, szkolnej.

Agnieszka Osiecka - Szpetni czterdziestoletni

W taki wieczór ani zimny, ani letni
po ulicach, po zaułkach i po placach,
spacerują sobie szpetni,
spacerują sobie szpetni
czterdziestoletni,
po swoich pracach.

Każdy dawno rozwiedziony,
idzie mocno zamyślony,
niczym wdowiec po ideach i po babach,
co pomyśli, to wymyśli,
potem jeszcze mu się przyśni,
bo to taka jest, widzicie, smutna sprawa:

Najważniejsze pytanie ?

Nie ma pytań nieważnych, głupich, niepotrzebnych. Niektóre mogą być kłopotliwe, nawet czasami przykre, mogą być trudne, niezręczne, niedyskretne czy niestosowne. To może powodować powstrzymanie się od ich zadawania, muszą pozostać bez odpowiedzi. Wówczas tym bardziej w głowie osoby, której ciekawość nie jest zaspokojona wyobraźnia uruchamia próby odgadnięcia, co może zaowocować eksplozją przypuszczeń, podejrzeń, fantazji, strachu, ale też pozytywnych odczuć. Może więc niekiedy lepiej poskromić ciekawość, nieświadomość bywa przyjemniejsza od prawdy, zakładając, że na pytania odpowiada się szczerze, co jak wiadomo nie jest całkiem oczywiste. Relacje międzyludzkie to sprawa cholernie trudna właśnie dlatego, że wiele pytań nigdy nie zostało wyartykułowanych, a inne nigdy nie doczekały się odpowiedzi.
Pytania filozoficzne, egzystencjalne, religijne, to osobny temat i próba ułożenia ich według rangi czy ważności byłaby przedsięwzięciem niemożliwym.
Tak więc wszystkie pytania są ważne, a jak bardzo ważne, to kwestia okoliczności. Wiele w tej sprawie może wyjaśnić wierszyk Gałczyńskiego.
Dlaczego ogórek nie śpiewa?
Pytanie to, w tytule,
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.

cipiura1Cipiura

Zazwyczaj pojawia się w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Kiedy wydaje się, że wszystko nareszcie się układa, można beztrosko cieszyć się życiem, nagle przychodzi i burzy błogi spokój. Czasem jest to jak uderzenie pioruna, działa szybko i nagle, niekiedy złowieszcze sygnały zwiastują jej nadejście. Próbujemy ją powstrzymać, przechytrzyć, uciec, schować się, ale te zabiegi rzadko są skuteczne. Jeśli ona sobie kogoś upatrzy, przykrywa czarną płachtą wszystkie radosne kolory życia i panuje niepodzielnie. Zdarza się, że to jej królowanie jest krótkotrwałe i nie zdąży narobić dużych szkód, odzyskujemy spokój i szybko powracamy do równowagi. Ale bywa też tak, że jak się na kogoś uweźmie, to nie odpuszcza przez długi czas. Potrafi zniszczyć wszystko, co budowało się nieraz wytrwale przez długie miesiące, a nawet lata. Do niektórych szczęśliwców zagląda rzadko, innym potrafi kompletnie uprzykrzyć życie. Próbowano wielokrotnie rozszyfrować jej motywy, wymyślić sposoby uniknięcia spotkania z nią, lub przynajmniej złagodzenia skutków zderzenia, ale wszystkie te teorie okazały się mało skuteczne. Negocjacje z nią są zazwyczaj bezsensowne, ona nie poddaje się żadnym stosowanym w cywilizowanym świecie normom. Po prostu ma świadomość swojej potęgi i bezkarności.

00 morze3BARWY SAMOTNOŚCI

Słowo samotność zdecydowanie źle się kojarzy. Natychmiast nasuwa się smutny kontekst opuszczenia, biedy, nieszczęścia, zapomnienia, porzucenia, porażki, zagrożenia, wykluczenia. Zgodnie z powszechnym przekonaniem jesteśmy stworzeni do życia w parach, grupach, społecznościach, rodzinach. W otoczeniu innych ludzi czujemy się pewnie, bezpiecznie. Kiedy tracimy kogoś bliskiego, powstaje puste miejsce, którego na ogół nie udaje się wypełnić, pozostaje żal i poczucie straty.
W naszej kulturze potrzeba przynależności jest bardzo silna. U dzieci i młodzieży akceptacja grupy rówieśniczej w pewnym wieku staje się ważniejsza od więzów rodzinnych.
Dlatego tak bardzo boimy się samotności. Łączymy się w pary często szczęśliwie, ale równie często z czasem okazuje się, że wybór partnera nie był najtrafniejszy i wtedy nieraz tkwimy do końca życia w takim pseudozwiązku, bo ulegamy presji społecznej lub po prostu boimy się samotności.

twarzeTWARZE

Przychodzimy na świat z własną, jedyną, niepowtarzalną. Zmiany, nawet znaczne, zachodzące z wiekiem nie zakłócają oryginalnych cech. Widać na fotografiach, że ani zmarszczki, ani przeżycia ciągle modyfikujące dziecięce, potem dojrzałe, w końcu coraz bardziej stare twarze nie odbierają im pierwotnych, oryginalnych rysów. Geny w dużym stopniu decydują o wyglądzie, stąd podobieństwo do członków bliższej, a czasem dalszej rodziny jest oczywiste. Uczucia, stany świadomości, samopoczucia, czyli wspólne dla wszystkich modyfikacje wyrazu twarzy prezentują się różnie, a wachlarz możliwości ekspresji też nie jest taki sam dla wszystkich. Na obliczach malują się nie tylko radość czy smutek, ale wszystkie mniej lub bardziej subtelne i wyrafinowane stany ducha, a ukrywanie ich lub sterowanie wizerunkiem w celu ukrycia prawdy to oddzielna dziedzina sztuki, w której całkowita perfekcja nie jest na szczęście możliwa. Wyrazem twarzy niejednokrotnie mówimy więcej, niż słowami.

POCHWAŁA NAŁOGÓW

Nałogi, słabości, uzależnienia są coraz powszechniej dyskutowane i często skrzętnie ukrywane przez tych, których dopadły. Kto ich nie ma, niech pierwszy rzuci kamień. Kto nigdy nie zastanawiał się, czy zamiłowanie do jakiejś używki czy czynności nie przekształca się już w niepohamowaną potrzebę? Czy do gabinetów i klinik leczenia uzależnień trafiają tylko degeneraci, słabeusze, złoczyńcy?
Hanka lubi po ciężkim dniu pracy w korporacji wyluzować się lampką wina lub kieliszkiem koniaku. Jacek deklaruje się jako niepalący, ale w towarzystwie, na imprezie pozwala sobie nawet na kilka papierosów, zwłaszcza, że klub dinozaurów, którzy jeszcze nie ulegli modzie na niepalenie staje się coraz mniej liczny, a przecież nie chcemy ulegać temu, co nakazują media i społeczne naciski. Wojtek i Basia czasem umilają sobie wieczór skrętem, zresztą zalegalizowanie miękkich narkotyków to tylko kwestia czasu.

przyjazn2Przyjaźń

Przyjaźnimy się, czyli ufamy sobie, spędzamy razem czas, pomagamy sobie, dzielimy sie radościami i troskami, powierzamy tajemnice. Przyjaciel nie podlega stopniowaniu dobry, lepszy, najlepszy, zły. Po prostu jest, albo go nie ma. Czasem nie wiadomo dlaczego któraś ze stron nie dotrzymuje niepisanej umowy i przyjaźń zaczyna słabnąć, chwiać się, może nawet zostać zerwana. Powody takiej nielojalności zawsze podlegają subiektywnej ocenie, więc zazwyczaj trudno określić, dlaczego tak się dzieje. Lapidarnie mówiąc przyjaźń jest fajna, dopóki jest fajnie. Wystawienie jej na próbę czasem ją wzmacnia, ale może też stanowić zagrożenie dalszego istnienia. Absolutnie prawdziwe jest stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A taka czy inna bieda każdego kiedyś dopadnie. Zdarza się jednak, że w tak zwanej biedzie, czy potrzebie stajemy się zbyt roszczeniowi i nadużywamy dobroci przyjaciela.
A więc przyjaźń jest sprawą kruchą, delikatną, wrażliwą i dlatego niezmiernie cenną. Jeśli uda się ją mimo zawirowań losu ocalić, jest rzadką perłą, najcenniejszym skarbem.
                  Jadwiga Zgorzelska

Konstanty Ildefons Gałczyński - Koniec świata

Można nie lubić poezji, można nie podzielać opinii i światopoglądu Konstantego Ildefonsa, ale chyba nikt nie jest w stanie oprzeć się urokowi jedynego niepowtarzalnego widzenia świata. Czy to będzie Rozmowa liryczna , Skumbrie w tomacie, czy Dytyramb na cześć pokoju,
Dla mnie utworem najlepiej określającym talent mistrza Ildefonsa jest Koniec świata.
Jest to poemat zbudowany z wielu nieregularnych strof. Każda ze zwrotek ma inną budowę. Niektóre posiadają rymy. Układ wiersza oddaje ekspresyjność i chaos „wizji" podmiotu lirycznego. W poemacie zamieszczono dialogi, fragmenty wypowiedzi bohaterów, krótkie dygresje autora i cytaty. Język utworu łączy elementy języka potocznego (liczne kolokwializmy), literackiego i stylizacji (np. na język staropolski). Najbardziej charakterystyczne środki stylistyczne to: wykrzyknienia, pytania retoryczne, wyliczenia. Autor z upodobaniem tworzy zabawne imiona dla swych bohaterów (Pandafilanda) i neologizmy.

Kraków jest świętem

Anne-Marie, którą poznałam podczas pobytu w Szampanii co 2 tygodnie w czwartki rano wyjeżdżała pociągiem z Vitry-leFrançois do Paryża. Te czwartki były dla niej bardzo ważne, naznaczały ciąg szarych, podobnych do siebie dni barwnym punktem. Przed każdym wyjazdem już w poprzedzającą środę wieczór poświęcała na przygotowania pakując wszystkie potrzebne w podróży rzeczy do specjalnej torebki, nieco większej od tej, której używała na co dzień. Ze względu na swoje gabaryty torba ta nazywana była vache parisienne - paryska krowa. Jej przeznaczenie było ściśle określone, była używana wyłącznie w paryskie czwartki.
O świcie Anne-Marie wyruszała na dworzec, wieczorem wracała zmęczona, ale naładowana pozytywną energią. Mówiła wówczas: C'est toujours la fête quand on arrive à Paris – Każda wizyta w Paryżu jest świętem. Nie przypuszczałam wówczas, że ten mechanizm tak bardzo mi się udzieli.

Recenzje filmowe

recenzje3WIELKIE PIĘKNO - 2013

Wielkie piękno Paolo Sorrentino, to wycieczka do Rzymu. Piękne, wieczne miasto, które dumnie nosi ślady starożytności jest tłem, na którym rozgrywają się sceny z życia ludzi z otoczenia głównego bohatera. Jep Gambardella – dziennikarz, celebryta, bonvivant, świętuje 65. urodziny i to staje się pretekstem do życiowych rozliczeń, wspomnień, przemyśleń i planów na przyszłość. 40 lat wcześniej był świetnie zapowiadającym się pisarzem, napisał jedyną książkę i mimo sukcesu jaki odniosła dopiero teraz zamierza stworzyć kolejną.

Żyć trzeba

     - Jest pan w szpitalu, miał pan zawał serca, ale opanowaliśmy sytuację i wraca pan do zdrowia. Jest pan pod dobrą opieką.
Nie bardzo rozumie. Pamięta, że wyszedł po bułki i mleko, miał też zamiar wstąpić do warzywniaka, może kupiłby 150 gramów truskawek. Potem już tylko czarna dziura, nie wie, co się działo. Czuje się onieśmielony otaczającą go aparaturą i chłodną uprzejmością lekarza i pielęgniarki . Nigdy wcześniej nie był w szpitalu, jak się tu znalazł? Gdzie są klucze do mieszkania i portfel? Próbuje się podnieść, rozejrzeć po tym dziwnym pomieszczeniu, pielęgniarka stanowczym gestem go powstrzymuje.
     - Miał pan szczęście, sąsiadka znalazła pana w windzie i wezwała pogotowie.
Jaka sąsiadka?  Nic nie pamięta.
Zazwyczaj rano wychodzi po drobne zakupy, oczywiście dokładnie zaplanowane, wiadomo, po uregulowaniu wszystkich opłat pieniędzy zostaje niewiele.

Stereotyp - pijany jak Polak

Wyrażenie to powtarzane jest przez Francuzów tak często, że bywa to bardzo irytujące, zwłaszcza że bardzo wysokie mniemanie o własnej nacji jest u nich powszechne. Francja jest dla większości swoich obywateli kolebką wszystkiego, co od wieków kształtowało kulturę europejską w szerokim tego słowa znaczeniu. Począwszy od tego, że jest najstarszą córą Kościoła poprzez wszelkie nurty w sztuce, no, może z wyjątkiem renesansu, tu sprawiedliwość trzeba oddać Włochom, modę, obyczaje, język, kuchnię, można by tak wymieniać bez końca, to Francuzi wyznaczali trendy, byli niedoścignionym wzorem dla reszty Europy.
Oczywiście, przedstawiciele innych narodów mają na sumieniu różne grzechy i przywary, Francuzi są nieskazitelni, historia dostarcza wielu dowodów.

CZERWONE GOŹDZIKI

- Do widzenia pani, do jutra.
- Niech pani zaczeka. Pytała pani o goździki. Właśnie zamówiłam, dostarczą jutro o 11.00. Przygotuję dla pani wiązankę. Mają być czerwone, tak?
- Tak, 15 czerwonych. Dziękuję, że pani pamiętała. Może zaliczkę zostawić?
- Nie trzeba, przecież pani codziennie przychodzi, od stałych klientów nie biorę zaliczki. Do widzenia, do jutra.
- Do widzenia.
Irena powoli oddala się. To miło ze strony tej kobiety, że zamówiła dla niej goździki. Potrafi dbać o stałych klientów. Irena od miesiąca codziennie przechodzi obok jej straganu, często kupuje znicze i kwiaty, czasem zamienią parę niezobowiązujących słów. Dziwne, że nigdy nie zapytała, czyj grób codziennie odwiedza. A może po prostu wie i dlatego nie pyta. Raczej nie pamięta czasów, kiedy tatuś był znaną osobistością w mieście, za młoda jest.

Bojtel z laciami, czyli staro miłość niy ruścieje

Dorka krzónto sie przi urychtowanym do łobiadu stole. Idzie ku dźwiyrzóm, bo ktoś dzwóni. Filuje bez kuklok. Łotwiyro. Włażóm Gabi, Marian i Krystian.
GABI - Cześć, Dorka, godałach ci, że przidymy z niyspodziankóm.
Witajóm sie, Dorka prziglóndo sie Krystianowi, ale niy wiy kto to jest.
KRYSTIAN - Widza, Dorka, że mie niy poznowosz. Niy dziwia sie, troszka żech sie postarzoł bez te sztyrdziści łoziym lot. A jo cie wczoraj na pogrzebie zarozki poznoł.
GABI - Dyć to je Krystian Konieczny, niy pamiyntosz go? Synek z naszego placu, co wyjechoł do Niymiec jak my jeszcze byli bajtle.
DORKA - Nó toć, że pamiyntóm Kryśka. Niy umia uwierzyć. Ja, tera poznowóm po łoczach.
GABI - Krysiek przijechoł na pogrzyb naszyj ciotki Hyjdli, bo to tyż bóła łod niygo ciotka.

Limeryki i lepieje Jadzi Zgorzelskiej

W parku zdrojowym w Kudowie
kuracjuszek istne mrowie
brak partnerów do tanga
a wieczorem balanga
Wszak przyjechały po zdrowie
***

Pod Górą Świętej Anny
Mężatki, rozwódki, panny
za cenę udręki
ratują swe wdzięki
Odbywają jogging poranny
***

Wokół Świętej Katarzyny
stroją się wszystkie dziewczyny
te, co są do wzięcia
czekają na księcia
To nie jest wieś dla konkubiny.

Zodiakalny Skorpion - PABLO PICASSO, ur. 25 października 1881

 skorpionNie wierzę w horoskopy. Nie wierzę, że charakter mamy zapisany w gwiazdach.
Czy urodziliśmy się w październiku, czy w maju nasz los nie zależy od tego, co one nam oferują. Jednak poczucie pewnej irracjonalnej więzi z osobami urodzonymi w tym samym znaku zodiaku chyba nikomu nie jest całkowicie obce. Mam więc niewątpliwy zaszczyt przynależeć do grupy osób zdecydowanie wyróżniających się wszelkimi talentami, uporem w dążeniu do celu, bogatym życiem miłosnym, ale też niewątpliwie tak zwanym trudnym charakterem, który bywa wyzwaniem dla bliskich.
Jestem Skorpionem i chętnie się tym chwalę. Mam przecież coś wspólnego... 

Ópa wspómino robota na grubie

Guido- Ópa, czamuś ty mi nigdy niy godoł, że tam na kopalni idzie tela ciekawych rzeczy łobejrzeć?
- Dyć godoł żech, ino żodyn niy chcioł za bardzo słuchać. Óma ino na tyn geltag czekała, niy powiym, bo sie boła, ło mie, jak kożdo baba, ale jak tam na dole wyglóndo, co my tam na tyj szychcie robiymy, to za bardzo niy chciała wiedzieć. A twoja mama, jak bóła dziołszkóm, to tyż miała inksze zainteresowania, zresztóm to je normalne. Tera, jak żech już łoziym lot je na pynzyji, to móm wóm łopowiadać ło grubie?
- Ja, ino że łoziym lot tymu jo bół mały bajtel, to mie to niy mógło interesować. A tera widza, że to łokropnie ciynżko robota. Ciynżko i niybezpieczno.

Joomla Template - by Joomlage.com