WZROK

Po zwierzeniach Gieni z cienia na temat dotyku miałam zamiar w pierwszym odruchu iść do recepcji z
prośbą o zmianę pokoju, ale po obiedzie przetrawiłam, przemyślałam i stwierdziłam, że z dwojga złego to
lepiej być słuchaczem niż uciekać przed pytaniami i wścibstwem. No i prawdę mówiąc trochę mnie Gienia
zaintrygowała, bo trzeba przyznać, że zawodowo, to znaczy z mojego punktu widzenia jako socjologa i
niedoszłego psychologa jest to interesujący przypadek. I ten jej słowotok...

DOTYK

Dostałam masaż klasyczny! Dwa razy w tygodniu po dwadzieścia minut! Bardzo się cieszę.
Towarzyszka mojej sanatoryjnej doli, a raczej niedoli, zaczyna się przede mną otwierać. Nie udało mi się
uzyskać jedynki i obawiam się, że czeka mnie prawie trzytygodniowe wysłuchiwanie monologów pani
Gieni. Monologów – bo postanowiłam nie dawać się wciągać w rozmowę. A pani Gieni, bo tak ma na
imię, nie zraża absolutnie mój brak reakcji na jej zachwyty i tokuje dalej.
Cieszę się z tych masaży, bo to kontakt z ciałem. Dotyk. A dotyk proszę pani to jest, ... to jest,...to jest
coś bardzo ważnego. Ja to na wsi się urodziłam i wychowałam, mówili na mnie Gienia z cienia, bo chuda
byłam, koścista i blada. Żaden chłopak się za mną nie oglądał.

Milczenie albo rozmowa z sobą
(Chorych nawiedzać…)

     Znów jesteś… Zjawiasz się jak duch. Milczący. Z twarzą nie wyrażającą żadnych uczuć, ze skinieniem głowy gdzieś w stronę niewidocznego. Jeszcze znak krzyża i sadowisz się obok na niewygodnym stołku na metalowych nogach.
Dobrze że oczy mam przymknięte, to pomyślisz że śpię i nie będziesz zakłócał ciszy. A ja w milczeniu porozmawiam sobie ze sobą, powspominam… Tak wiele jest już za mną i nie dla mnie. Tak… Życie człowieka to wędrówka. Spotkania, rozstania, ucieczki, powroty… Emocje słabsze lub mocniejsze, albo ich brak. Bo przecież każdy z nas jest inny. Że to oczywiste? W gruncie rzeczy wszystko może być oczywiste, o ile człowiek nie zaczyna zbytnio mędrkować. Zerknąłeś na mnie z pobłażaniem! Wyglądasz mi na takiego, co chciałby się wykazać! Czym?! Mądrością? Doświadczeniem? A cóż ty wiesz o życiu?! Mógłbyś być moim wnukiem, może nawet pra-…
O czym to ja…?

Mowa o milczeniu

Szanowni Państwo.
Okoliczność dla której tu jesteśmy, skłania do zadumy i milczenia. I jest to prawdziwe milczenie. Tak prawdziwe i nieme jak milczenie tych, którzy odeszli na wieki. Pozostańmy zatem w ciszy razem z nimi.

Ewa Zdziejowska
20.04.2022

PRZYPADEK

Jestem przypadkiem.
Tak jak każdy człowiek powstałam dzięki przypadkowemu połączeniu się dwóch komórek. Męskiej i żeńskiej. Przypadkowych, ale jedynych i niepowtarzalnych. Połączonych ze sobą w jedynych i niepowtarzalnych okolicznościach i w określonym czasie.
Zatem jestem jedyna i niepowtarzalna!
Tak jak każdy człowiek. Jak każde stworzenie, roślina, zjawisko, przedmiot.
Wszystko ma swoje miejsce, swój początek i koniec, swoje przeznaczenie. Dwa identyczne na pozór kamienie, czy schodzące z taśmy produkcyjnej wyroby nie są tymi samymi obiektami. Każdy z nich to odrębna jednostka. Bo każdy z nich ma inne miejsce, jest inaczej i przez kogo innego i w różnym czasie postrzegany, używany, wykorzystany, porzucony…

TRUDNO
pamięci Taty

   Dużo mówię przy Tobie. Zauważyłeś, prawda? No! Otrząśnij się! Trud życia przychodzi z chwilą narodzin, ale równocześnie dostaje człowiek narzędzie do przetrwania, czyli siłę do zmagania się z codziennością, do pokonywania rozmaitych przeciwności. Taka mądrość siedzi we mnie i będę ci ją powtarzać. Przy każdej okazji, do znudzenia...
Pomyśl o pierwszych krokach dziecka. Samodzielne chwiejne tup-tup, z zaciśniętą w piąstce mandarynką, czy jakąś zabawką. Udało się zrobić parę kroczków i bęc! Troszkę strachu, może łzy, ale radość z sukcesu większa od bólu upadku.
Po jakimś czasie, już jako kilkulatek, pamiętasz? - to powinieneś pamiętać… Z przechyloną głową i wysuniętym językiem zapisywałeś magiczne esy-floresy, pierwsze litery, które tworzyły wyrazy, te z kolei układały się w zdania.

OKOLICZNOŚĆ

Oto wyjątkowa okoliczność: wyświetlona na smartfonie data 22 02 2022 to palindrom i ambigram równocześnie, co oznacza, że tak samo czyta się ten ciąg cyfr od strony lewej do prawej jak i od prawej do lewej oraz taki sam obraz otrzymamy odwracając zapis „do góry nogami”.
Kolejny datowy palindrom i ambigram to odległa przyszłość; wg wyliczeń specyficzny układ cyfr zdarza się ok. 60 razy w ciągu tysiąclecia. Ten zaś jest wyjątkowy, najbardziej magiczny w roku! Numerologia przekonuje, że wysokie wibracje „dwójki” oznaczają, że Wszechświat chce żebyśmy zwrócili uwagę na otaczających ludzi, zaprowadzili harmonię w życiu, nie szczędzili życzliwości i uśmiechu, że może wydarzyć się coś wyjątkowego, że powinno dopisać szczęście, może w grach liczbowych...

Kolacja już czeka

 Kolacja już czeka – odczytał sms od Marylki. Przyspieszył kroku między regałami z drobiazgami instalacyjnymi: uszczelki, podkładki, złączki… konopi czy pakułów, jak się dawniej mawiało,to w tych nowoczesnościach już nie uświadczysz. Wszystkie sprawunki w koszyku – to teraz do kasy. Może po drodze jeszcze kupiłby jakiś kwiatek i wino do tej kolacji? Eee nie, nie ma sensu, mogłaby pomyśleć że ma coś na sumieniu i chciałby się przymilić. A kwiatki takie drogie... Za mały bukiet to i kilogram schabu, jak jest w promocji, można dostać. I tak, rozmyślając o drożyźnie i inflacji, przypominając sobie ceny benzyny na przestrzeni kilku lat, dotarł do drzwi mieszkania. Marylki nie było.

Kolacja już czeka

Kolacja już czeka – odczytał sms od Marylki. Przyspieszył kroku między regałami z drobiazgami instalacyjnymi: uszczelki, podkładki, złączki… konopi czy pakułów, jak się dawniej mawiało, to w tych nowoczesnościach już nie uświadczysz. Wszystkie sprawunki w koszyku – to teraz do kasy. Może po drodze jeszcze kupiłby jakiś kwiatek i wino do tej kolacji? Eee nie, nie ma sensu, mogłaby pomyśleć że ma coś na sumieniu i chciałby się przymilić. A kwiatki takie drogie... Za mały bukiet to i kilogram schabu, jak jest w promocji, można dostać. I tak, rozmyślając o drożyźnie i inflacji, przypominając sobie ceny benzyny na przestrzeni kilku lat, dotarł do drzwi mieszkania. Marylki nie było. Ale była karteczka z informacją, że zebranie w stowarzyszeniu może się przedłużyć, więc żeby na nią nie czekał tylko wziął sobie z lodówki cokolwiek, najlepiej to tę resztkę zupy z obiadu, ewentualnie ziemniaki też może sobie odsmażyć. Sprawdził jeszcze raz sms. Kolacja już czeka.

DECYZJA

Już dobrze. Jestem spokojna. I baaardzo zmęczona. Zacznę pisać, to dobrze na mnie działa.

To, że tu jestem, to jest moja ostatnia ważna decyzja. Mam nadzieję, że mądra… Od teraz decydować mogę tylko za siebie i tylko w dozwolonym czasie. Codziennie jest mi dana jedna, ściśle określona, godzina swobody. No i dobrze. Postanawiam w tym czasie pisać. O tym co pamiętam, co było i nie wróci, i o tym co teraz. Jeśli tak zadecyduję. Albo w tym wolnym czasie będę się modlić. Albo będę „nic nie robić” – jak kiedyś zabawnie mawiała moja córka. W tej jednej jedynej godzinie, którą „daje mi tzw. góra” będę mogła sobie podecydować. Czy wytrzymam?
Człowiek podejmuje decyzje od momentu uświadomienia sobie tego co może, chce, potrafi lub powinien zrobić. Oczywiście te początkowe decyzje dotyczą w głównej mierze jego samego. Odrobić lekcje teraz czy potem? Wyjść do koleżanek? Czytać pod kołdrą przy świetle latarki?...

IMG 20210308 093823Grzech

 Całkiem niewinnie się zaczyna. Przypomnij sobie, jak to dawno, dawno temu… Ty, albo ktoś bliski, czy tylko znajomy…
Zwyczajny poranek. Dziecko powiedziało, że zjadło owsiankę. Ty wiesz, że to nieprawda, ale nie masz nastroju, żeby mu tłumaczyć, że lepiej byłoby gdyby po prostu powiedziało jak jest w rzeczywistości, itd… Albo nie masz czasu na lekcję wychowania i udawanie pedagogo-psychologa i sądzisz, że jeszcze za małe na rozróżnianie prawdy i kłamstwa... Albo po prostu lenistwo zwycięża i machasz ręką, bo to przecież nie sprawa wagi państwowej, dzieciak dorośnie to zrozumie. Jakoś będzie. I jest. Szkoda czasu na drobiazgi.
Szczeniak próbuje cię rano wywlec z łóżka, ale tak miło ci się leży, że postanawiasz poprzeciągać się jeszcze trochę.

WYSPA SKARBÓW 
(opowiastka dydaktyczna)

- Dziadku, a możesz trochę posiedzieć przy mnie?
- Pewnie że mogę, mój Skarbie.
- A opowiesz mi o wyspie skarbów? Obiecałeś kiedyś… Ale o takiej innej wyspie, nie tej z książki, tej z piratami i skrzynią…
- Tak, tak, tylko... od czego by tu zacząć?
- Od początku dziadku, zawsze uczyłeś mnie, że zaczyna się od początku.
- Moja ty mądralo. Zacznę od początku. A więc słuchaj. Na początku jest życie. Życie to wielka, olbrzymiasta wyspa. Rozciąga się w prawo i w lewo, w górę i w dół. I na tej wyspie jest mnóstwo ludzi. Dziewczynek, chłopców, dorosłych i staruszków. Ci ludzie to żywe skarby. I oni też mają skarby. W sobie, w środku. Mają je zamknięte w swoich sercach i w swoich mózgach, nawet o tym nie wiedzą. Bo skarby są ukryte i trzeba się postarać, żeby je wyczuć. To mniej więcej tak jak z pieskiem, który węszy jedzenie, albo z poszukiwaniem metalu za pomocą magnesu, rozumiesz?

WYSPA SKARBÓW II
(cd opowiastki dydaktycznej)

- Dziadku, jesteś tu?
- Jestem, a skąd wiesz?
- Bo twój zapach przyszedł tu blisko i już wiedziałam, że ty też będziesz. Już niedługo będę mogła zobaczyć, czy jesteś taki jak cię widziałam w mojej głowie. Doktor powiedział, że już niedługo. I powiedział jeszcze, że wzrok to prawdziwy skarb i że ja też jestem małym skarbem, bo mu opowiadałam o tej twojej wymyślonej wyspie. Ale później to mi się wszystko pomieszało, bo siostra Beatka tak niby żartowała, ale trochę chyba była zła, jak mówiła do tego chłopaka – no wiesz, tego obok – że ma wyjątkowe zdolności do wykopywania prześcieradła i rozsypywania okruchów. A to przecież niedobrze tak bałaganić, to jaka to zdolność?! Taka niedobra zdolność to chyba nie może być skarb… Jak to jest dziadku?

PREZENTY
(z cyklu opowieści wigilijnych)

Wciąż wierna tradycji… Czy ja zdążę jeszcze zmądrzeć przed śmiercią? Ósmy krzyżyk mi stuknął, rozumu nie przybyło, a sił ubywa, oj ubywa…
Uff, kolejna wigilia już za mną. Może ostatnia, kto wie?
Tradycyjnie, jak co roku się zjawili. W komplecie. A nawet „nadkomplet” był – kilkumiesięczne prawnuczęta. No tak: był Janek z Olą i dwójką dzieci, już nastolatków; Aga z Wojtkiem i Ulą z mężem i bliźniaczkami; no i najstarsza - Marysia z dwiema córkami, ale bez zięciów bo za granicą dorabiają, za to z trójką wnucząt. Ani zliczyć tej czeredy, ledwo się pomieścili.

PREZENTY (rozważania)

Prezenty się daje, prezenty się otrzymuje. Przy tej okazji wymagane są podstawowe umiejętności :
- tak dawać, żeby obdarowany nie czuł zakłopotania lub niesmaku, bo np. wartość prezentu znacz-nie wykracza poza status obdarowanego (blady strach przed ew. rewanżem), albo jest wręcz niesto-sowny (alkohol dla alkoholika czy abstynenta, słodycze dla diabetyka),
- tak przyjmować, żeby sprawić przyjemność darczyńcy (uśmiech, miły komentarz – oczywiście po wcześniejszym rozpakowaniu).

Drzewo

Dlaczego wgapiasz się we mnie tak nachalnie?! Jakoś niespodziewanie od kilkunastu dni czuję wzmożone zainteresowanie – nie mną żywym, z krwi i kości, tfu: raczej z korzeni i liści, tylko pożal się Boże, fotografią. Moją. Od dołu. Czego oczekujesz?! Próbujesz dotrzeć do drugiego dna, tfu, piątego czy setnego słoja?! Pewnie nadejdzie taki dzień, że mnie zetną i wykarczują, policzą moje lata, będą się naradzać, sprzeczać, że może to nie był czas, że może jeszcze nie pora?
A czy na wasze ludzkie umieranie jest pora? Przy każdej waszej ludzkiej śmierci słyszy się westchnienia, że jeszcze trochę mógł (mogła) żyć, że za młody (młoda) na odejście, a w przypadku bardziej sędziwego wieku, że jeszcze trochę, choćby do świąt mógł, mogła zostać z bliskimi... Ale cóż, taki los, nadeszła śmierć - została pustka…

Otwieram drzwi i …..

Już niedaleko. Za chwilę otworzę drzwi i … Boję się, choć to nie ma sensu, bo przecież mój strach nic nie zmieni – nie poprawi, ani nie pogorszy. Za drzwiami, drzwiami do mojego mieszkania, będzie to samo, niezależnie od moich obaw. Jak długo mnie tam nie było? Tydzień, miesiąc? Dłużej? Pamiętam... Co pamiętam? Tak... Próbowałam uporządkować „swoje sprawy”: dokumenty, notatki, rozmaite zapiski. Oczywiście powinno się na bieżąco segregować, ktoś mądry wymyślił segregatory, właśnie dla ułatwienia utrzymania porządku. Segregatory są, a jakże, nawet częściowo zapełnione: sprawy mieszkaniowe, PIT-y, przebieg pracy zawodowej (po co mi to teraz?) i dalej ZUS i emerytura, samochód, płatności czyli rachunki: czynsz, gaz, prąd... 

Ostatnio zaglądałam do zbioru z tytułem „zdrowie”, bo sprawdzałam kolejkę oczekujących na sanatorium. Numerek 1313, czyli wg moich obliczeń powinnam dostać skierowanie za pół roku! Ale kiedy będzie to „za pół roku” skoro nie wiem kiedy jest dziś?! Zabawne... Jak sprawdzić datę? No cóż, jakoś będzie.

TAJEMNICA

A wiesz? Ten chudy Marek z II b, to kocha się w naszej Asi Bratek, tylko nie mów nikomu, to tajemnica. Wiem o tym, bo słyszałam, jak w sekrecie opowiadał mojemu bratu. I powiedział jeszcze, że się z nią ożeni. - Czy wiesz, że jego tata jest milicjantem ale nie nosi munduru, a Marek chodzi na religię do innej szkoły?
Ileż to rozmaitych tajemnic przekazywaliśmy sobie w prawie już zamierzchłych czasach, ile sekretnych historyjek skrywały nasze pamiętniki...

Z czasem tajemnice wychodziły poza wąskie kręgi i wiedziało się, że:
-  tata Jurka nie jest jego prawdziwym tatą, bo ten prawdziwy siedzi w więzieniu,
-  tata Gosi to ma jeszcze inną żonę, bo ktoś widział go kiedyś na dworcu jak żegnał się z grubą blondyną i całował ją i przytulał mocno małego chłopca, a potem wycierał buzię bo płakał jak wsiedli do pociągu i pociąg odjechał,
-  para z trzeciej klatki ze środkowych drzwi na parterze to nie małżeństwo, ale mieszkają razem i nie chodzą do pracy chociaż wcale nie są starzy.

Intruz

Zadomawia się we mnie
nieproszona

Wysusza mi skórę
przeoruje zmarszczki
zwiotcza mięśnie
przerzedza włosy
zakamienia zęby...
Tłumi słuch
rozmydla wzrok
oddźwięcza głos

I...

I daje swobodę pamięci,
która ulata w niepamięć.

RAJ

     Skurwysyn pierdolony! W piekle się będzie smażył za ten swój raj, tę „Rajską Dolinę”...
Nie dotykaj mnie! Nie chcę żadnych leków, ani zastrzyków! Dla mnie to już koniec. Odsuń się, bo nie ręczę za siebie! Ugryzę, a może zarażę hifem, nie boisz się? Najlepiej będzie jak zostawicie mnie w spokoju. Mówiłem już, że nie mam żadnego dokumentu. A po co mi? Teraz jestem nikim, bez adresu. I bez nadziei. Po chuj mi wasza łaska, to zajeb... łóżko, ciepła zupa?!

Chcesz wiedzieć? - to ci powiem! Jeszcze niedawno byłem gość. Adam w raju. Altanka w całkiem dobrym stanie, urządzona po mojemu. Zostały w niej jeszcze naczynia, ręczniki, koc...

BEZ TALERZA
(z serii opowiadań wigilijnych)

Posiedzę tu przy tobie trochę. Gdybym przysnęła, to się nie obraź. No i nie miej mi za złe, że zwracam się do ciebie tak bezpośrednio, na „ty”. Rozumiesz chyba, że nie mogę inaczej, skoro nie znam twojego imienia ani nazwiska. Nic o tobie nie wiem ani ja, ani lekarze, ani policja. Nikt o ciebie nie pytał, nikt cię nie szukał, może nawet nie jesteś z naszego miasta. Tak więc na razie jesteś naszą Enenką (NN). Już trzecią dobę. Leżysz sobie spokojnie, podłączona do aparatury. No i żyjesz. Ze wspomaganiem co prawda, ale żyjesz. Słyszysz co mówię? Nieważne, słyszysz – nie słyszysz... tak sobie pomonologuję (zabawne słowo, prawda?). A może jednak coś do ciebie dociera? Kto to wie? No i mam nadzieję, że ci nie zaszkodzi. A mnie pomoże. Bo wiesz, człowiek potrzebuje drugiego człowieka. Święta za parę godzin, wigilia...

Choinki, prezenty, stoły zastawiane wieloma potrawami i oczywiście dodatkowy talerz dla zbłąkanego wędrowca. Tradycja. No i wspomnienia. Starsi, tacy jak ja, opowiadają: „dawniej to było inaczej, biedniej, trudniej, ale lepiej. I czas nie uciekał tak szybko jak teraz i rodzina trzymała się w kupie. Serdeczność była szczera, życzliwość, poszanowanie. A przy świętach to szczególnie tę więź się czuło”.

MOJE NIEPOKOJE

Która to godzina? Dopiero po piątej. Cholera, obudził mnie!
„Zbieraj się, nie dosypiamy! Raz – dwa. Łazienka, kawa, długopis, papier i do roboty! Piszesz.” – słyszę mój głos wewnętrzny.
No tak. Wtorek, SAGA, zadanko, temat: NIEPOKÓJ. Ostatni dzwonek...
„To ja cię obudziłem, ja – twój niepokój. Masz o mnie pisać. Proste? Proste. Na co czekasz?!” – przywołuje mnie do porządku.
***
Niepokój. Jaki jest? Nie widać go, nie słychać, nie czuć (bezwonna bestia), a jednak obecny, w sposób boleśnie odczuwalny. Siedzi gdzieś we mnie głęboko, przyczajony, złośliwy, wkurzający, bezczelny, silny, obezwładniający, konsekwentny, duszny, przytłaczający, uporczywy jak ból zęba, opanowujący nie tylko myśli... Tego nie lubię, z takim trudno się zmagać. Siedzi w głowie i rozbija się – jak cymbalista. Tłucze coraz mocniej i szybciej. Głowa mu nie wystarcza, więc przenika głębiej, rozlewa się we mnie powodując wewnętrzne rozedrganie. To już nie tylko przyspieszone bicie serca, pulsowanie w skroniach, suchość w gardle. Opanowuje mnie coraz bardziej.

PRZEM I JA NIE

Płynęłam sobie leniwie. Pogoda piękna. Z dala dobiegały mnie jeszcze piski dzieciaków chlapiących się w rzece przy brzegu, ale szybko dotarłam do strefy ciszy wędkarzy. Zaśmiałam się w duchu, obserwując ich pełne skupienia miny i nieruchomy wzrok utkwiony gdzieś w im tylko znanym punkcie zatopienia okrutnego narzędzia zbrodni. Bądź ostrożna, nie płyń tam – to przestroga intuicji. Nagle coś obok zawirowało, woda mocniej zafalowała i pojawił się ON. Opłynął mnie z jednej strony, nasze ciała otarły się o siebie, zanurkował, wypłynął z drugiej strony. Głupie zaloty – pomyślalam. A on bez ceregieli przedstawił się: „Przemek, ale wystarczy Przem. Gonimy się?” I znów zanurkował. Phi! jak smarkacz – pomyślałam, ale było mi całkiem przyjemnie. A on zrobił jakieś kolejne dziwne salto, uśmiechnął się szelmowsko i obiecał zaraz wrócić z prezencikiem na pamiątkę naszego spotkania. Przymknęłam oczy i rozmarzyłam się: PRZEMEK..., PRZEM..., PRZEM i JA? TAK? NIE? I znów poczułam gwałtowny plusk. Otworzyłam oczy. To Przem! Oddalał się ode mnie gwałtownie trzepocząc całym ciałem, z zagryzionym błyszczącym prezencikiem doczepionym do niewidocznej żyłki !!! To k o n i e c.
PRZEM I JA NIE będziemy razem. Przemijanie.

Ewa Zdziejowska
Luty 2015

DWA TALERZE
(opowieść wigilijna) 
c.d.

Ach życie... Jak to się plecie... Nigdy nie wiesz, co cię może spotkać, co się zdarzy. Wydawało się, że zostanie samiuteńka przy wigilijnym stole. A tu nie dość, że nie sama, to jeszcze z nadzieją, że wnuczęta będą ją odwiedzać. Kacperek tak płakał, żeby nie wyjeżdżali, że jemu tu dobrze, chce zostać z babusią...  Aż łzy się zakręciły w oczach wszystkich. To i obiecali, że przyjadą w drugie święto. Na dłużej, zaraz po śniadaniu. Na świeże powietrze. I żebym wyszukała stare zabawki po Malwinie i może jeszcze laurki i wierszyki ze szkolnych lat. Ano są gdzieś w kuferku na strychu, to trzeba będzie znieść. Poopowiada, powspominają... Bo jak nie ona – to któż? Niewiele zostało takich co pamiętają dawne czasy, a z rodziny to chyba nikt.
Myśli się plączą, wymijają.
Dobry to był wieczór, długi, aż po noc. Paweł wymyślił, żeby pojechać razem na pasterkę. Siedziała ważna i dumna na przednim siedzeniu. Piękne auto, duże, wygodne. A w kościele jak wszyscy się na nich oglądali, ho, ho! Będzie gadania; młodzi tacy eleganccy, miastowi, dzieci ładne, grzeczniutkie. Jej wnuczka, podobna do córki. Po pasterce jeszcze zaszli na cmentarz.

opłatekDWA TALERZE
(opowieść wigilijna)

Ach życie, życie... To już rok mija jak została sama. A Jan buja sobie w obłokach i patrzy na nią z góry. Albo nie patrzy – kto go tam wie? Może i nie buja, bo marzyć nie lubił. „Marzenia nie mają sensu” – mawiał. „Planować, to co innego.”
Poprawiła włosy, zapaliła świeczkę w latarence i nucąc Lulajże Jezuniu przygotowywała stół do kolacji. Właściwie to do wieczerzy. Bo to wigilia przecież. Opłatki, sianko. Obrus bieluteńki, wykrochmalony, pachnący lawendą, co to rośnie w ogródku od kilku lat, a że pielęgnowana, to i rozrasta się z każdym rokiem bardziej. A ona ją przycina, suszy, wkłada do płóciennych woreczków i przechowuje w bieliźniarce między ręcznikami, obrusami, pościelą; żeby zapach był i świeżość. 

WYŚCIG

Biegnie.
Powiedziano mu dawno
że jest dobry
że powinien się starać bo może być lepszy
że ma szanse być najlepszym.

Uwierzył.

Wielu uwierzyło.

Każdy biegnie
Każdy się stara
Biegną w nieskończoność
Dogonić mocniejszych
Uciec przed słabszymi
***
Spokojnie pakuję myśli
Wracam na mój ląd

        Ewa Zdziejowska
        Październik 2015

 

 

 

MAŁY ŚWIAT

Mówisz, że miejsce mieć trzeba
gdzie siebie znasz
i siebie czujesz
A to co robisz –
robisz z własnej woli
masz to, co potrzebujesz:
niebo nad sobą,
ziemię pod stopami
swobodę wszechobecną...
Smakujesz życie wszystkimi zmysłami
Nikogo obok
nic nie chcą
nie wymagają
pretensji też nie ma.
Zatapiasz się w swoim bycie.
Jest ci tak dobrze,
że ze szczęścia krzyczysz
nikomu nie przeszkadzasz

szczęścia się nie słyszy


        Ewa Zdziejowska

        Listopad 2015

 

SEN

Przypominam sobie strzępy snów z przeszłości bliskiej i dalszej – zawsze przed kimś lub czymś uciekałam, spadałam z dużych wysokości, tonęłam. Pełna dynamika. Ruch i strach. Budziłam się po tym zmęczona, przerażona, ale dość szybko zapominałam szczegóły, nie analizowałam wydarzeń z dni poprzedzających te nocne biegi i loty, no i na szczęście nie były to sny prorocze. W pamięci pozostał ogólny zarys sennych majaków, jednak zbyt ogólny żeby był godny opisania. A zadanko napisać trzeba... Ba! Tylko co opisać, skoro nie chce się nic przyśnić? Próbuję różnych prowokacji: jeść dużo, jeść mało, pić dużo, pić mało, zasnąć późno, zasnąć „z kurami”, zmęczyć się bardziej niż zwykle, czytać kryminał, oglądać horror, przypomnieć sobie jakieś stresujące sytuacje...
Nic. Żadnych efektów.

Trudno. Może się uda po weekendzie, po robotach ziemnych na działce. Zostawiłam ją „w dobrych rękach” na ponad pół roku, ale teraz pora zakasać rękawy, uporządkować, zabezpieczyć przed mrozami. Więc szybkie wieczorne przygotowanie do wyjazdu i spanko. Zasypiam i czuję, że zaczyna się coś dziać.

ŚMIECH

Zaczęło się niewinnie. Spojrzał w lustro. Wszystko na swoim miejscu. Zwłaszcza nos.
Ha, ha, ha! - śmiechu warte – zaczął śmiać się pod nosem.
Śmiech pomaga, leczy, śmiechem można rozbroić. Śmiech to zdrowie. Ale co za dużo, to niezdrowo, bo móglby ktoś powiedzieć, że śmieje się jak głupi do sera...., albo jak końska dupa do bata... Ha, ha, ha!
Za późno. Ogarnął go pusty śmiech, tak pusty, że nie mógł się powstrzymać, śmiał się na przemian do rozpuku i do łez, skręcał się ze śmiechu, ha, ha, ha! karuzela, karuzela, beczka śmiechu.... Zataczał się ze śmiechu.
I wtedy, kątem oka, zauważyl tego drugiego – ironicznie uśmiechniętego obserwatora.
Między „ha” i „ha” udalo mu się wykrzyczeć: nie śmiej się bratku z cudzego wypadku!
Potem, po kolejnym „ha”: bo śmiech jest zaraźliwy; ostrzegam: możesz się popłakać ze śmiechu.
Ha, ha, ha, ha! To były ostatnie odgłosy.
Pękł ze śmiechu. Mózg jeszcze wysłał sygnał: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni; a gdzieś z oddali słychać było słowa piosenki: Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej.

Ewa Zdziejowska,  październik 2015

NAJWAŻNIEJSZE PYTANIE

Najważniejsze pytanie, i zarazem najtrudniejsze, bo najczęściej zadawane samemu sobie, to:
"JAK ŻYĆ?"

Od czasu kiedy zaczynamy samodzielnie podejmować decyzje, planować jakieś zadania, dokonywać wyborów - zastanawiamy się "jak żyć?". Zdarza się to pytanie kierować do osób bliskich, zaprzyjaźnionych, doświadczonych życiowo bardziej niż my sami, czy profesjonalistów (psycholog, socjolog, prawnik, lekarz, ksiądz...), jednak zawsze odpowiedz na "jak żyć?" musimy sobie dać sami.

JAK ŻYĆ :

- żeby rodzice byli ze mnie zadowoleni?

- żeby kumple mnie nie wyśmiali ze jestem maminsynek?

- z takim wielkim tyłkiem i krzywymi nogami?

- żeby mama z tat​ą​ się ​nie kłócili i nie krzyczeli?​ ​
- za tak marne pieniądze?

- bez własnego mieszkania, na zmianę kątem u rodziców albo u teściów?

Wiersz

Odfrunęłam
Od myśli niewymyślonych
Słów niewypowiedzianych
Łez niewypłakanych
Uśmiechów niewyśmianych
Nocy niedospanych

Wrócę

Wrócę do myśli i słów
Uśmiechów
Poranków i wieczorów
Dni i nocy
Marzeń

Czekają na mnie

      Ewa Zdziejowska, maj 2015

 

CIPIÓRA

Cipióro moja droga, niełatwa czeka cię droga
do Cipiorzynogrodu, skąd przodki twe pochodzą.
Weź proszę pod rozwagę, że musisz mieć odwagę,
bo zdarzyć się może, że w drodze ci przeszkodzą
inne społeczności pod Mipióra wodzą.
Zatem Cipióro wspomnij, co głoszą rodowe wieści:
Gdy ciotce Cipiórzynie
znudziło się życie w naszej krainie
znudził ją pedant - wuj Cipiór, a stadko Cipiórzątek
w liczbie trzech synków i pięciu dziewczątek
nie wymagało opieki, nie bało się bezpieki,
niedbale ją pożegnało: love you, hi i good bye...

Ruszyła!
Ale że przezorna była
przechodząc przez mosty wcale ich nie paliła,
i drogę też sobie znaczyła (bo gdyby jednak wrócić trzeba):
co sto kroczków przystawała, piórko sobie wyrywała,
po czym w ziemię je wtykała,
i szla.
Pozbyła się ogonka i piersi odsłoniła
a potem uda i łydki, pośladki i łopatki
I znów sto kroków i kolejne pióro.

SAMOTNOŚĆ

Tekst przysłany z Kanady, pisany przez Ewę na klawiaturze amerykańskiej; dlatego jest pozbawiony polskich znaków diakrytycznych (sorry !)
Samotnosc niejedno ma imie. A ile?  Wieloletnia obserwacja otoczenia podpowiada – sa dwa rodzaje samotnosci: samotnosc wynikajaca z odrzucenia przez srodowisko i samotnosc z wyboru; tak jak to roznicuje jezyk angielski: "lonely" i "alone".

Nieobcy kazdemu z nas jest obrazek dziecka, ktorego rowiesnicy nie chca przyjac do swego grona z powodu innosci, ktora moze byc np.: ulomnosc fizyczna czy psychiczna, kolor skory, inny wyglad, brak zabawek, wyrazne ubostwo albo przeciwnie – wyrazne bogactwo, niechec w podporzadkowaniu sie grupie. Przyklady mozna mnozyc.
Podobnie w wieku dorastania – grupa nastolatkow odrzuca wyraznie atrakcyjniejszego albo calkiem nieatrakcyjnego rowiesnika, tego wybitnie inteligentnego, czy tego z innego niz ogol srodowiska, itd.

dentystaTWARZĄ W TWARZ
metamorfozy

Dzień dobry. Ja do docenta Trzon-Ząbkowskiego. Modern Marlena.
(najpierw imię, potem nazwisko! Kurczę, jakby z okładki Vogua zeszła!) Dzień dobry. Józefa Mleczakówna. Pan docent ma teraz ważną konsultację i...
To ja poczekam...
...i to ja się panią zajmę. Proszę na fotel.
(więc to jest ta zdolna doktorantka... co za imię? - przecież można zmienić, ja to zrobiłam. A w ogóle jaka beznadziejna, a ta jej twarz zupełnie bez wyrazu - jak cała ona).
Proszę usiąść wygodnie. Rozluźnić się.

twarzeNASZE TWARZE

Sagowce. Kolejne spotkanie. Jak co miesiąc. Wyczekiwane. Osoby już sobie bliskie. Twarze – dawniej, prawie dwa lata temu, całkiem obce, anonimowe, z biegiem czasu coraz bliższe, znajome, z osobowością. Siedzimy w kręgu, na stolikach notesy, okulary, długopisy, kartki papieru... Temat spotkania „Twarze. Jakie wywołują odczucia, skojarzenia, czym dla nas są, jaką niosą informację i jak ją przetwarzamy na własne potrzeby". Obserwuję dyskretnie. Twarze. Każda inna, to naturalne.

MOJE NAŁOGI

    Nałóg czyli uzależnienie. Przyjęte jest, że to coś złego, coś, co opanowuje człowieka, jego zmysły, kieruje jego zachowaniem, mimo że rozsądek przestrzega: „nie rób tego”. Więc odpowiada rozsądkowi „ostatni raz to będzie, na pewno”. Jeżeli ten papieros, kieliszek, ruletka, skręt, czy inne „moce” okażą się nie być ostatnie, to znaczy że rozsądek przegrał, stracił władzę.
Nałóg wyniszcza. Fizycznie i psychicznie. Szkodzi nie tylko temu, który mu uległ ale boleśnie odbija się na jego bliskich. A początki bywają różne. Najczęściej ciekawość, chęć zaimponowania, obawa przed odtrąceniem przez towarzystwo...

PRZYJAŹŃ
Rozmowa (z sobą?)

Dzwonek telefonu. Podnoszę słuchawkę.

-         Cześć, to ja. Masz chwilę?

-         No pewnie, fajne są te nasze pogaduchy. Tym bardziej, że mamy „wolne minuty”.

-     A na emeryturze pozornie nie mamy braku wolnego czasu.

-         Zabrzmiało jak tłumaczenie z obcego języka. Zabawnie.

-       Aha. Lubimy te zabawy językiem, przekomarzania i ploteczki. Wspomnienia i przemyślenia. O tym co nas dzieli a co łączy. O przyjaźni...

-         Strzał w dziesiątkę!

-         Bo?

-         Na najbliższe sagowe spotkanie w Willi Decjusza mam napisać na temat przyjaźni.

-         Coś bliżej?

-       Nic bliżej. Opowiadałam Ci kiedyś o tych spotkaniach. Są super. Sami sobie wymyślamy o czym będziemy pisać, a potem czytać. Tematy są rozległe, luźne, a co do formy to pełna dowolność.

-         No i w czym problem?

SZCZĘŚCIE

Miałem szczęście! Dziś nie byłem pytany!
A ja miałam szczęście, bo na kolokwium trafiłam na swoje tematy.
Mnie też się poszczęściło – zdążyłem na wcześniejszy tramwaj i byłem w pracy przed szefem.
Świetnie, a wiecie co będzie dziś na obiad? Wyobraźcie sobie, że w mięsnym, akurat kiedy zbliżałam się do kasy, miałam szczęście bo wynieśli kilka porcji świeżej zrazówki. Będą zawijańce z kaszą.
Hurra! Bzdura! Szczęście, szczęśliwa godzina, szczęśliwa liczba, szczęśliwy dzień... To zbieg okolicznoś-ci, przypadek, matematyczne uzasadnienie rachunkiem prawdopodobieństwa.
Miałem, -am szczęście! Jakie szczęście? - to egoizm. Nie był pytany, ale był pytany inny uczeńi być może miał pecha; tematy na kolokwium mogły być całkiem pechowe dla innego studenta; szef miał pewnie zły dzień, bo nie mógł świecić przykładem gdyż pozbawiony został argumentu, że jako szef .... itd.

Limeryki i inne wierszyki Ewy

My
Zgrana grupa fajnych ludzi
nie lubi się w domu nudzić
więc do Decjusza Willi wpada
żeby pisać, czytać, gadać
i ciekawość życia budzić

Lista obecności
Cztery Anki, dwie Jadzie i dwie Barbary
Gosia, dwie Izy, Jola, Ela i Marek,
Lidka, Roma, Ewa i Antoni
każdy myśli swoje goni
i na papier je przelewa...
A potem wspólne czytanie,
żarty, dyskusje, kawki popijanie,
ciastko, herbata, sok i znów gaganie
a czas ucieka nieubłaganie
miesiąc jak chwila – i znów spotkanie

Rozum czy mózg?
Pan Kazik bardzo nerwowy
chodził po rozum do głowy
ale że miał go tam mało
ostatnio poszedł na całość
i w rzeźni mózg kupił wołowy

Recenzje filmowe

f1Irina Palm – tytułowa bohaterka.

Wszystkie inne informacje związane z filmem – nazwiska reżysera, pozostałych aktorów, produkcja, muzyka, rok produkcji itd. - pomijam, bo są dostępne. Mnie w filmie poruszył temat, do tego stopnia, że mam go w pamięci już kilka lat.
Dlaczego ten film?
Ilekroć spotykam się z problemem braku pieniędzy, czy drożyzny, czy trudności w znalezieniu pracy – zwłaszcza w przypadku ludzi starszych, zwłaszcza kobiet, zwłaszcza tych bez wymaganych kwalifikacji, zwłaszcza tych niespecjalnie przebojowych czy atrakcyjnych, a w dodatku na ich nieszczęście jeszcze bez tzw. kontaktów – przychodzi mi na myśl „moja" bohaterka.

Kraków bez makijażu

Znam Cię Krakowie od urodzenia. Mojego oczywiście. Kopę lat plus jeden roczek. Początki poznawania skupiały się na Twojej najmłodszej dzielnicy – Nowej Hucie. Oczywiscie z biegiem lat to poznawanie obejmowało coraz szersze kręgi. A teraz? Więcej mam czasu na przemyślenia ale też i na wędrówki, czasem trochę bez celu. Ot, bilet miesięczny w kieszeń i jadę! Do oporu czyli do pętli. Kiedyś „moja" Nowa Huta postarzała się bardzo, jak prosta kobieta nie dbająca o urodę a i o higienę też niekoniecznie codziennie.

Bywa, że prosta kobieta dostaje czasem okolicznościowy prezent – jakąś broszkę, szminkę, apaszkę. Wygląda w tym jak obecnie nieszczęsna Nowa Huta z nieudolnymi próbami odmłodzenia w postaci nowych nielicznych „apartamentowców", wybudowanych na uboczu, jakby zawstydzonych, że zakłócają porządek rzeczy. A przecież można zachować klasę bez zdobień, błyskotek, bez pudru, szminki i lakieru. Bez sztuczności. Można pozostać sobą. Godnie. Dbając głównie o zdrowie, niekoniecznie o urodę. Nie poddawać się przeszczepom, liposukcjom, botoksom... Zrezygnować z implantów. Nie myśleć o makijażu. Nie ulegać modom. Prowokować swoim naturalnym wyglądem do zadumy nad upływem czasu, nad nieuchronnością losu.

Rymowanki dla Łukaszka

kids readCo wolisz:
Szyneczkę czy serek?
- pytała babcia Łukaszka
Łukasz na babcię spojrzał, pomyslał i odrzekł:
Najlepsze jest mleczko i kaszka!

Trudne słowo
Ewo! Chodź tutaj! - Łukasz wykrzykuje
i gestem przywódcy miejsce pokazuje.
Ewa odpowiada:
Nie przyjdę
A czemu?
Rusz głową...
Aha, wiem... trzeba mówić „proszę", ale to trudne słowo.

c.d. słów trudnych
Łukaszku, wymyśliłam dla ciebie rymowankę z trudnym słowem:

Jestem mądrym chłopcem
więc wypada wiedzieć,
żeby po jedzeniu
„dziękuję" powiedzieć.

Joomla Template - by Joomlage.com